Nie wiem, dlaczego ten młody człowiek z Wrocławia skonstruował bombę. Nie wiem, dlaczego postanowił zabić ludzi, bądź liczył się z tym, ze ich zabije. Nie wiem, co drzemie w jego duszy i w jego umyśle. Wielu rzeczy się domyślam, ale nie wiem czy słusznie. Wysoki Sąd to oceni.

REKLAMA

Wysoki Sądzie! Mamy oto przed sobą młodego człowieka, owoc wyżu demograficznego początku lat dziewięćdziesiątych. Jego rodzicom obiecywano, ze skończyło się życie udawane, że zaczyna się okres życia udanego. Wszystko miało już tylko zależeć od naszej pracy, jej ilości i jakości. Państwo przestać się miało wtrącać w życie prywatne, "wzięliśmy los w swoje ręce". Miało być fajnie, "uczciwie i sprawiedliwie", przed każdym kto nie bał się życia "na własny rachunek" otwierały się świetlane perspektywy. Rodzice tego młodego człowieka w to uwierzyli, i w tym przekonaniu zaczęli kształtować jego postawę życiową i stosunek do rzeczywistości.

Tak jednak się nie stało. Pojawiły się pierwsze trudności. Bezrobocie nie stało się higieniczne lecz strukturalne. Ten, kto wypadał z rynku pracy, na ogół już na niego nie wracał. Mówiono, że to z powodu niskich kwalifikacji, lęku przez zmianą kwalifikacji, przed nowymi wyzwaniami, które niesie restrukturyzacja gospodarki. Ale rosło nowe pokolenie wyżu demograficznego stanu wojennego, z którym też nie wiedziano co zrobić. Wtedy rząd zdecydował się na rolowanie problemu. Sprywatyzowano rynek edukacji na poziomie wyższym, tysiące ludzi rozpoczęło studia. Najłatwiej było uruchomić kierunki politologiczne, zarządzanie, marketing, dziennikarstwo, a więc takie, na które zapotrzebowania nie było. Ważne, ze opóźnialiśmy przez wiele lat wchodzenie młodych na rynek pracy. Rynek, na którym nie było dla nich żadnego miejsca.

Tworzyliśmy przy tym złudzenie, że jest dla młodych miejsce w polityce. Oferowaliśmy im miejsca la listach partyjnych i role wypełniacza, mięsa armatniego. Kazaliśmy "zabierać babci dowód", zapominając, że ten bolesny dla każdego wnuka akt rodzinnego nieposłuszeństwa wymaga szczególnego rewanżu.

Tak jest do dziś. Stary etos wywiedziony jeszcze z poprzedniego ustroju stanowi, że absolwent wyższej uczelni, to brzmi dumnie. To inteligencja, która "niesie w lud kaganek postępu, kaganek cywilizacji". Wszystko się rypło. Kaganek występuję dziś pod postacią smartfonu lub laptopa, który posiada byle kto. Cywilizacja jest dostępna przez internet i też byle jaka, każdy może w niej uczestniczyć bez względu na znajomość ortografii. A ilość magistrów wśród kasjerek z dyskontu przewyższa normy światowe.

Wysoki Sądzie! To, że ten młody człowiek siedzi na ławie oskarżonych to przypadek. Równie dobrze mógłby siedzieć każdy jego rówieśnik. Dojrzewający do przeświadczenia, że całe jego życie to nieporozumienie, że państwo na rzecz którego ma świadczyć własną krwią i własnymi pieniędzmi to zmyła, nie robi nic, aby ofiarować mu jakąś szansę na udane życie. On wiele od tego państwa nie oczekuje. "Dajcie mi równe szanse" - krzyczy, gdy widzi obsadzanie etatów pociotkami polityków. "Pozwólcie mi dokonywać wyborów życiowych" - gdy widzi zapewnienia, że państwo ma być silne i wszyscy mają mu się podporządkować. "Odwalcie się ode mnie" - jęczy ostatkiem sił.

A potem dokonuje wyboru. Jeden jedzie do Wielkiej Brytanii, drugi konstruuje bombę. Większość przyjmuje postawę tumiwisizmu i doraźności. Chcecie, abym miał dyplom, to go zrobię (kupię, załatwię). Dobrze, kupię oferowane przez Was autorytety, choć mnie są niepotrzebne, ale może ktoś to zauważy i nagrodzi. Pójdę do roboty, mimo że oferowanego mi zajęcia nie cierpię. Nie będę cierpiał własnego życia i albo protestował wybierając skrajne, denerwujące wszystkich afiliacje polityczno-kulturowe, bądź będę własne - takie, byle jakie - życie lekceważył. Biernie (w Polsce jest najwięcej samobójstw) lub czynnie - atakując innych.

To jest przypadek lokatora dzisiejszej ławy oskarżonych.

Nie oczekuję uniewinnienia, nie oczekuję łagodności. Zwracam tylko uwagę, że ta ława jest dramatycznie niepełna. Być może jest tam miejsce dla mnie i dla Wysokiego Sądu, być może dla kolejnych ministrów edukacji czy spraw socjalnych. Całego Narodu posadzić się na niej nie da. Ale porozmawiać o tym trzeba.