W całej Polsce panuje wielki strach przed kibolami i stadionowymi bandytami. Boi się rząd, boją się kluby. Organizacje piłkarskie oraz sponsorzy często udają, że nic się nie dzieje.

REKLAMA

Dziś o 15:00 zbiera się ekstraklasowa Komisja Ligi. Ma się zająć niedzielnym meczem Legii z ŁKS-em i transparentami wywieszonymi na stołecznych trybunach. Na jednym kibole grozili zniszczeniem firmy francuskiemu biznesmenowi, który chce zainwestować w konkurencyjną wobec Legii Polonię. Na drugim transparencie było zastraszanie nastoletniego piłkarza, który do Legii przyszedł z Polonii.

Czy jest szansa na systemowe rozwiązanie problem stadionowej bandyterki? Na razie nie widać wielkiego zapału. Legia w oświadczeniu pisze, że nie jest tu stroną, choć oczywiście krytykuje takie treści.

Zawsze jednoznacznie krytycznie oceniamy wszelkie zachowania, które są sprzeczne z tą wartością. Dotyczy to również treści transparentów, które sporadycznie pojawiają się podczas meczów. Chcemy jednocześnie pokreślić, że transparenty wywieszane w czasie meczu przez jakiekolwiek grupy kibiców nie są stanowiskiem Legii. (...) Odpowiadając na koniec na pojawiające się pytania o to, czy Legia Warszawa skieruje sprawę do organów ścigania informujemy, że zgodnie z przepisami Klub nie jest w tej sprawie stroną

- pisze stołeczny klub w oświadczeniu.

Generalny sponsor Ekstraklasy, czyli bank PKO BP, problemu nie widzi:

PKO Bank Polski, jako sponsor tytularny Ekstraklasy, nie jest podmiotem, do którego powinny być adresowane te pytania. Wedle obowiązującego prawa za utrzymanie porządku na trybunach odpowiedzialny jest klub, a ewentualnej reakcji można oczekiwać od Komisji Ligi. My, jako PKO Bank Polski jesteśmy zadowoleni ze współpracy z klubami Ekstraklasy. Jednocześnie podkreślamy, że mamy długoletnią wizję inwestowania w polski futbol

Co z pozostałymi?

Same kluby boją się zadzierać z bandytami. Boją się bojkotu trybun, boją się burd. Boją się wreszcie, że bandyci będą - co zdarzało się wielokrotnie w przeszłości - wchodzić do gabinetów prezesów, będą zastraszać czy nawet fizycznie atakować piłkarzy.

Spółka Ekstraklasa szuka pomysłu, ale wciąż go nie ma. Podobnie PZPN. Obie instytucje proszą rząd o wsparcie. W rządzie natomiast słyszymy, że atakowanie pseudokibiców jest ryzykowne z powodów wyborczo-politycznych. Prawo i Sprawiedliwość swego czasu publicznie opowiadało się za kibolami w starciu z politykami Platformy Obywatelskiej. Teraz PiS boi się, że sympatię środowisk stadionowych przejmą narodowcy z Konfederacji.

W efekcie inwestorzy są odstraszani od piłki, na czym cierpi jej poziom i zwykli kibice.

Transparenty na stadionach

W trakcie niedzielnego meczu z ŁKS-em kibice Legii wywiesili transparent, w którym zwrócili się do francuskiego biznesmena Gregoire’a Nitota, deklarującego chęć zainwestowania w Polonię Warszawa: "Nie jest za późno, żeby się wycofać. Jeszcze masz firmę, jeszcze masz klientów".

To jasna groźba zniszczenia firmy. Wcześniej za chęć inwestowania w Polonię piętnowany był biznesmen z branży piwowarskiej, były poseł Marek Jakubiak.

W trakcie niedzielnego meczu pojawił się także transparent "Kisiel won z Legii", co było adresowane do nastoletniego piłkarza, który właśnie przeszedł z Polonii do Legii.

Takie działanie odstrasza inwestorów i zniechęca do piłki.

W poniedziałkowym felietonie w "Rzeczpospolitej" ceniony dziennikarz sportowy Stefan Szczepłek pisał:

"Tego nie robią normalni kibice, tylko "warszawiacy z Koziej Wólki" nieznający historii stolicy i obydwu klubów. Nie wiedzą, że Polonię założyli w roku 1911 warszawiacy, a Legia pod dzisiejszą nazwą pojawiła się w stolicy dopiero 11 lat później. Nie ma sensu licytacja, kto był lepszy, kto bardziej kojarzy się z Warszawą. Obydwa kluby zasługują na szacunek. Polonia, niszczona przez komunistyczne władze, była częściej pod wozem, ale między innymi z tego powodu miała swoje miejsce w sercach starszych mieszkańców miasta. I do dzisiaj ma. Gdy Polonię niszczono, Legia zdobywała tytuły, kochaliśmy drużynę Deyny i Brychczego, bo spełniała nasze sportowe marzenia. Ale nawet wtedy Konwiktorska nie przestała być dla Warszawy miejscem ważnym. Żadnemu kibicowi ze stolicy nie przychodziło do głowy, że potęgę Legii trzeba budować na trupie Polonii. To był pomysł komunistycznych władz, który teraz powiela Żyleta obnosząca się ze swoim turbopatriotyzmem".

Jeszcze ostrzej zareagował w komentarzu szef popularnego portalu piłkarskiego Weszło Krzysztof Stanowski: "Wy, grupa od szmat wywieszanych przed czyimś domem, jesteście zakałą tego sportu. Jesteście czymś, co piłka nożna stworzyła najgorszego. Niepożądanym efektem ubocznym".

Wielu z nas kocha piłkę nożną i emocje z tym związane. Chcemy, żeby wizyta na stadionie zawsze wiązała się z przyjemnością oglądania fantastycznego widowiska. Promowanie takich treści jak groźby i nienawiść zniechęca do tego. Co ważne, to zniechęca także potencjalnych sponsorów i inwestorów. Ciężko znaleźć poważnego biznesmena, który będzie gotów wyłożyć na klub ogromne pieniądze, jeśli wie, że będzie to wiązało się z koniecznością układania nie tylko z normalnymi kibicami, ale także z bandytami.

To dotyczy zarówno Legii, jak i Arki Gdynia, gdzie trwa próba wyrzucenia właściciela. Takie problemy spotkały też Janusza Filipiaka w Cracovii, to samo działo się w Lechu, Wiśle, Śląsku i wielu innych klubach.

Jeśli zależy nam na podniesieniu poziomu widowiskowego i sportowego polskiej piłki, który to poziom zbyt wysoki nie jest, to niestety trzeba rozwiązać ten problem. Im szybciej ustalimy, że w piłce ważne są wartości takie jak rywalizacja, samodoskonalenie i dyscyplina, a nie wartości takie jak pozdrowienia do więzienia dla ludzi, którzy za jakiś czas będą sprzedawać narkotyki naszym dzieciom, tym lepiej.

Tylko niech ktoś pierwszy zacznie działać.