Minister Jacek Kapica wpadł w logiczną pułapkę, jaką zafundował mu gorliwie zwalczający hazard premier. Jeśli uda mu się z niej wyjść, na świecie będzie już dwóch ludzi, znających cały internet; on i Chuck Norris.

REKLAMA

Wiceminister finansów ma rację, kombinując nad rozwiązaniami alternatywnymi do Rejestru Stron i Usług Niedozwolonych. Od tego jest wiceministrem, żeby kombinować, jak zrobić to, czego życzy sobie rząd. Rząd życzył sobie wprowadzić rejestr - przygotowano odpowiednie przepisy. Szef rządu spotkał się z internautami, którzy wybili mu z głowy wprowadzenie rejestru (bo blokować ineternetu ani w takim, ani w żadnym innym trybie po prostu się nie da) - i premier zrezygnował z jego wprowadzenia.

Została ustawa zakazująca hazardu w internecie, pozbawiona jakiegokolwiek pomysłu na zrealizowanie tego zakazu. Trzeba było wykombinować jak to zrobić. I minister Kapica z grubsza wykombinował;

- Nakaz usunięcia ze strony internetowej treści umożliwiającej udział lub reklamującej gry hazardowe.

- Nakaz blokowania stron internetowych, kiedy nie doszło do ustalenia sprawcy przestępstwa, bo np. strona "wisi" na serwerze w Gwatemali.

Sankcje te miałby orzekać sąd. Już widzę zachwyt sędziów z powodu możliwości rozwinięcia kariery przez rozstrzyganie podobnych spraw. Widzę rzesze biegłych, pełnomocników, adwokatów, sterty odwołań, apelacji i kasacji, jakie rozwiną się w wyniku takich postępowań.

Co ciekawe, zgodnie z założeniami, przygotowanymi przez min. Kapicę, Orzeczenie nakazu blokowania adresu strony internetowej umożliwiającej udział w grach hazardowych lub ich niedozwolonej reklamy, sąd przekazywałby (...) organowi Służby Celnej jako organowi postępowania wykonawczego w celu doręczenia orzeczenia wszystkim przedsiębiorcom świadczącym usługi elektroniczne z wykorzystaniem tej strony. Czyli np. wszystkim Gwatemalczykom, którzy umieścili bannery na trefnym dla polskiego Ministerstwa Finansów serwerze.

Minister Jacek Kapica ma rację kombinując, nie ma natomiast racji próbując robić rzecz niemożliwą. A został postawiony w sytuacji człowieka, który musi zrobić coś, czego się zrobić nie da. Tylko dlatego, że zbodźcowany przez aferę hazardowa rząd gwałtownie i na chybcika postanowił nas uratować od hazardu. Natychmiast, szybką ścieżką i bez zwracania uwagi na rzeczywistość. Co ciekawe, szef tego rządu ma poglądy liberalne, a więc dalekie od mnożenia zakazów, a już tym bardziej - zakazów niemożliwych do wyegzekwowania.Nic tylko podziwiać determinację!

Dzieło, jakiemu się panowie poświęcają, przypomina heroiczny wyczyn Chucka Norrisa, który, jak wiadomo, przeczytał cały internet. Proponuję jednak ministrowi i premierowi powtórzenie tego wyczynu w całości.

Bo Chuck Norris przeczytał cały internet DWA razy, i dlatego jest taki sławny. Jak przeczytacie internet drugi raz, zgracie go sobie na dyskietkę, przemyślicie sprawę - może będzie lepiej.

Bo raz, panowie, to na tę sprawę wyraźnie za mało.