Opinia publiczna znów bombardowana jest informacjami o życiu wewnętrznym najlepszej polskiej jednostki bojowej do zadań specjalnych. Byłoby fajnie, gdyby kiedyś życie wewnętrzne najlepszej z naszych jednostek specjalnych było też najtajniejsze.
Przypadek GROM to zjawisko zdumiewające. Dowódca jednostki złożył wypowiedzenie, rzecz odbyła się w atmosferze mętnych insynuacji o tym, że ma to związek z planowanymi zmianami w Dowództwie Wojsk Specjalnych. Przełożonym dowódcy GROM ma być bowiem jego poprzednik na tym stanowisku – płk Patalong, który odszedł z GROM w atmosferze nie mniej mętnych insynuacji. Zdawałoby się – nic nadzwyczajnego; znudziło się chłopu, coś mu nie odpowiada – to odchodzi. Być może wraz z nim odejdzie też paru jego podwładnych – nie wydaje się to szczególnie ważne. Lepiej żeby odeszli, niż zostali i męczyli siebie i innych swoim niezadowoleniem. W skali jednostki liczącej kilkuset żołnierzy atmosfera i zaufanie mają istotne znaczenie.
Kolejna publicznie rozgrywana zawierucha kadrowa w GROMie świadczy jednak o tym, że kontrola nad tym, żeby o kulisach jej funkcjonowania nie rozmawiano na ulicach czy imieninach u cioć – jest absolutną fikcją. Szczególnie paranoicznym przykładem tego, jak rozlazłe są odpowiedzialne za to mechanizmy są działania poprzednich dowódców jednostki. Panowie Petelicki i Polko chodzą od studia do studia i opowiadają, co myślą o stosunkach, panujących w najtajniejszej z polskich jednostek specjalnych. Powszechnie wiadomo, że nie cierpią się nawzajem, publicznie nie podają sobie ręki. Jeden to wysoki funkcjonariusz wywiadu Służby Bezpieczeństwa, który sam wymyślił, jaki mundur generalski mu odpowiada. Drugiemu za wypowiedzi medialne odebrano honorową odznakę GROM.
Wzajemna niechęć byłych dowódców GROM zdaje się mieć piękną kontynuację w postaciach panów pułkowników Zawadki (to ten, który właśnie rezygnuje) i Patalonga (to z kolei ten, którego Zawadka zastąpił, a teraz ma zostać jego dowódcą).
Mieliśmy już w GROM prucie kasy pancernej przez ABW, mieliśmy oskarżenia o groźby, nadużycia finansowe, nepotyzm, zachowania niegodne oficerów – GROM z całą pewnością wciąż jest na topie najpopularniejszych jednostek w kraju.
I tylko nielicznym się marzy, żeby jego żołnierze trzymali gęby na kłódkę, także po odejściu ze służby – jak jest to przyjęte w innych tego typu jednostkach na świecie. I żeby to, kto kogo w GROMie nie lubi – nie było tematem publicznych debat.
Nie wiem, jakie wnioski zamierza z tej kolejnej żenującej sprawy wyciągnąć minister Klich. Nawet nie wiem, czy w ogóle cokolwiek zamierza. Ale to, że polską armię może rozłożyć zwykła plotka o zmianie zasad odchodzenia na emeryturę, a o stosunkach w jej najlepszej jednostce można poczytać w gazetach – raczej nie świadczy dobrze; ani o podkomendnych, ani o ich przełożonych.