To była perfekcyjna akcja - mówi Jerzy Dziewulski, były szef brygady antyterrorystycznej na Okęciu, komentując operację rosyjskich sił specjalnych w moskiewskim teatrze. Wczoraj rano komandosi odbili zakładników, od środy przetrzymywanych przez czeczeńskich terrorystów. Zginęło 67 zakładników, 750 ocalało.

REKLAMA

Bez względu na to, że tam zginęli ludzie, to proszę pamiętać, że zostali oswobodzeni i to jest podstawowa sprawa. Druga rzecz to perfekcyjne wprowadzenie żołnierzy do akcji: pozorowany atak na wejście główne, a prawdziwy atak nastąpił przez dziurę w ścianie. Pozorowany atak komandosów skoncentrował uwagę terrorystów - uważa Dziewulski.

Według niego Rosjanie użyli w akcji jakiegoś rodzaj gazu paraliżującego: Po jego zastosowaniu ludzie są bezwładni. Nie są w stanie wykonywać swobodnie ruchów. Miało to m.in. zneutralizować tych, którzy w panice próbowaliby wydostać się na zewnątrz. W takich sytuacjach nie wiadomo tak naprawdę, kto jest terrorystą, a kto jest zakładnikiem. Terroryści zapewne także próbowali ściągać mundury i wmieszać się w tłum. Ten gaz miał na celu umożliwienie skuteczniejszego działania antyterrorystom - uważa Dziewulski.

Jego zadaniem gaz raczej nie powinien być niebezpieczny dla życia zakładników, ale wszystko zależy od jego stężenia. Powiem zdecydowanie: to jest jeden ze środków, który jest bardzo rzadko używany w działaniach antyterrorystycznych. W tym przypadku taktyka nakazywała zastosowanie tego środka - dodał były antyterrorysta.

06:50