Nieuznawany przez Rosję parlament Czeczenii potępia i odcina się od aktu terrorystycznego w Moskwie i jednocześnie przypomina, że zakładnikami są nie tylko ci uwięzieni w teatrze, ale też naród czeczeński, który od wielu lat jest okupowany przez Rosję. Oświadczenie o tej treści złożył Sjełam Bieszajew, wiceprzewodniczący parlamentu Czeczenii.

REKLAMA

Bieszajew uważa, że organizatorami akcji są krewni Arbi Barajewa, który porywał ludzi dla okupu i współpracował z rosyjskimi służbami specjalnymi. Wiceprzewodniczący czeczeńskiego parlamentu mówi, że ci ludzie są bezwzględni, dlatego należy z nimi przede wszystkim rozmawiać, żeby nie dopuścić do rozlewu krwi. Myślę, że groźby, które oni przedstawiają, są bardzo realne. Może zginąć wiele osób, jeśli Rosjanie wybiorą wariant siłowego rozwiązania tej sytuacji - mówi Bieszajew.

Dodaje, że jednoznacznie potępia ten akt terroru, ale rozumie motywy działania napastników: tłumaczy, że naród czeczeński jest od wielu lat zakładnikiem Rosjan, że wojna pochłonęła tysiąc niewinnych ofiar, że popchnęła ich do tego

sytuacja, która nie ma rozwiązania. Już czwarty rok w Czeczeni trwa wojna. Międzynarodowa opinia zepchnęła ten temat. Stał się on nieaktualny, a naród czeczeński dalej umiera. Rosjanie stosują metody rodem z KGB, NKWD i SB - mówi Bieszajew.

Wiceprzewodniczący parlamentu Czeczeni dodaje, że skontaktował się z Czeczenami mieszkającymi w Moskwie i prosił ich o zrobienie wszystkiego, co tylko możliwe, aby nie dopuścić do masakry. Przyznał jednak, że ani on, ani nikt z władz czeczeńskich nie jest w stanie kontrolować wszystkich bandytów.

15:00