Gigantyczne sumy z unijnych dotacji, które Bruksela nakazuje Polsce zwrócić, to problem niewydolności naszej administracji. Tymczasem rząd - zamiast ukarać winnych zaniedbań, przez które tracimy pieniądze - chce rozmyć odpowiedzialność, odwołując się do Trybunału.

Zobacz również:

Polska przegrała w unijnym sądzie sprawę o gigantyczna sumę - około 93 milionów euro. Chodzi o wykorzystywanie funduszy rolnych. To ten sam typ sprawy co wczoraj, gdy zażądaliśmy zwrotu prawie 35 milionów euro - przyznał w rozmowie ze mną rzecznik Komisji Europejskiej Roger Waite. W obu przypadkach Komisja po stwierdzeniu uchybień urzędniczych domaga się zwrotu 5 procent otrzymanych przez Polskę funduszy.

Dzisiejsza przegrana w sprawie prawie 100 mln euro źle wróży naszym szansom na wygranie w sprawie 35 mln. Rząd - zamiast ukarać winnych uchybień - próbuje rozmyć odpowiedzialność, odwołując się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, gdzie wyroki zapadają najwcześniej po dwóch latach. To jasna strategia: ewidentne błędy administracji rozmyć, a odpowiedzialność przesunąć w czasie. Jeżeli tak jak w przypadku 100 mln euro przegramy (za dwa lata) sprawę o 35 mln, to kto będzie jeszcze w stanie wskazać i ukarać winnych zaniedbań urzędników? Polski rząd prawdopodobnie będzie się też odwoływać do Trybunału od wyroku Sądu Pierwszej Instancji nakazującego zwrot blisko 93 mln euro. To kolejne dwa lata procedury.

Oczywiście warto walczyć o takie pieniądze, ale trzeba też umieć spojrzeć prawdzie w oczy. Administracja rządowa także popełnia błędy i trzeba ją za to rozliczyć.