Podczas gdy Barosso, Van Rompuy , Merkel czy polscy przywódcy prześcigali się w pompatycznych zapewnieniach o tym, jak wielki prestiżem jest dla Unii Europejskiej przyznanie Nobla, w kuluarach europejskich instytucji podśmiechiwano się, chichotano i żartowano. Gdy rano byłam na śniadaniu dla prasy z ważnym unijnym dyplomatą i padła informacja o Noblu, wszyscy zaśmiali się, jakby to był jeden z najlepszych dowcipów.

Dlaczego pierwszą reakcją prawie wszystkich, którzy znają Unię od podszewki  był śmiech ? Chyba moment nie ten, bo przecież mamy środek kryzysu. W Brukseli już zaczął krążyć dowcip, że nagroda to wsparcie Norwegii dla unijnego budżetu.

Osoba również nie ta, bo Unia Europejska, czyli kto? To tak, jakby Nobla dostał jakiś bezosobowy twór  - śmieje się eurodeputowany Bogusław Sonik. Wolałbym, żeby tę nagrodę otrzymał ktoś konkretny, kto się naraża walcząc o prawa człowieka ­- dodaje.  Zaśmiałam się, bo wreszcie poczułam się doceniona - mówi mi Ewa Haczyk, od lat związana z europejskimi instytucjami. Czekam teraz na list od komitetu noblowskiego z zaproszeniem do odebrania nagrody - dodaje ironicznie.

W kuluarach już zaczęły się kłótnie i spekulacje na temat tego, kto odbierze nagrodę. Czy będzie to Barosso, Van Rompuy, a może niewidoczna na międzynarodowej scenie Catherine Ashton? Co będzie z podziałem ponad miliona euro? Kto podejmie decyzję w tej sprawie: Rada UE?  Europarlament? Komisja Europejska?

 Ale może rację mają ci, którzy jak  eurodeputowana PO Lena Kolarska-Bobińska uważają, że przyznanie nagrody właśnie teraz, gdy mowa jest o prawie wyłącznie o rozpadzie Unii, jej kryzysie i pieniądzach przypomina zasady, na których powstała Unia Europejska. To by jednak oznaczało, że nagroda jest mocno spóźniona...