Decyzja Komisji Europejskiej ws. Nord Stream 2 to kolejny "podarek" szefa KE Jean-Claude’a Junckera dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel przed wyborami do Bundestagu. Wczoraj Juncker przejął narrację Berlina i po raz pierwszy zagroził odbieraniem funduszy unijnych w razie nieprzyjmowania uchodźców. A tydzień temu w imię "Europy socjalnej" przeforsował pogorszenie warunków dla przewoźników z Polski, co było jawnym ukłonem w stronę Berlina.

Decyzja Komisji Europejskiej ws. Nord Stream 2 to kolejny "podarek" szefa KE Jean-Claude’a Junckera dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel przed wyborami do Bundestagu. Wczoraj Juncker przejął narrację Berlina i po raz pierwszy zagroził odbieraniem funduszy unijnych w razie nieprzyjmowania uchodźców. A tydzień temu w imię "Europy socjalnej" przeforsował pogorszenie warunków dla przewoźników z Polski, co było jawnym ukłonem w stronę Berlina.
Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker /CHRISTIAN BRUNA /PAP/EPA

Komisja Europejska pokazuje, że nie tylko nie rozumie krajów Europy Środkowej i Wschodniej, ale że w ogóle nie liczy się z interesami tego regionu. Może to doprowadzić do spadku poparcie dla UE w Polsce, a wówczas komuś może wpaść do głowy pomysł referendum ws. Polexitu.

Bruksela przyjęła dzisiaj mandat na negocjacje z Rosją ws. gazociągu Nord Stream 2, w którym z powodu nacisków Berlina i Moskwy zrzeka się swojej podstawowej roli: obrońcy unijnego prawa. Komisja Europejska stwierdza na podstawie własnych ekspertyz prawnych (były też inne, także w KE), że unijne prawo, które zabezpiecza nasz region przed monopolem Gazpromu, nie stosuje się do części morskiej magistrali. A to oznacza, że Bruksela gotowa jest negocjować z Rosją zasady, które nie powinny w ogóle podlegać negocjacjom. Gazprom powinien je po prostu stosować.

Mandat został przyjęty "po cichu", w drodze tzw. procedury pisemnej, czyli bez dyskusji na kolegium komisarzy, i ogłoszony w dniu, gdy oczy wszystkich skierowane są na Londyn. Protestowała jedynie Elżbieta Bieńkowska. Inni komisarze z naszego regionu - Litwin czy Węgier - nie zrobili nic, by zablokować niekorzystne wytyczne.

Komisja daje do zrozumienia, że decydując się na negocjacje z Moskwą, wybiera tzw. mniejsze zło. Przyznaje, że Nord Stream 2 nie poprawia unii energetycznej, ale chce jakoby zapobiec sytuacji, gdy wobec infrastruktury stosowane będzie np. prawo rosyjskie. Zapewnia, że w rokowaniach będzie domagać się stosowania unijnych zasad.

Trudno w to uwierzyć, skoro nie była w stanie nakazać stosowania prawa UE do całej magistrali. Już na wstępie negocjacji pokazała swoją słabość, której Moskwa nie omieszka wykorzystać.