Coraz mniej Polaków jeździ do pracy do Holandii. Według holenderskiego stowarzyszenia biur pośrednictwa pracy ABU, w ostatnich trzech latach liczba przyjeżdżających do tego kraju Polaków zmalała o jedną czwartą.

Tendencja ta ma z pewnością związek z zeszłoroczną antypolską kampanią prowadzoną przez ksenofobicznego polityka Geerta Wildersa. To on założył na początku 2012 roku portal internetowy, na którym wzywał do składania skarg na Polaków.

Nasi rodacy tymczasem często skarżą się na dyskryminację i wyzysk w Holandii. Potwierdzają to oficjalne sondaże. Pracownik firmy "Pools Personel" napisał na Twiterze, że tendencja, którą ujawniło stowarzyszenie ABU wcale go nie dziwi. Ma bowiem sporo kontaktu z Polakami w Holandii i wielu z nich skarży się na to, iż są poniżani, zastraszani, wyzywani oraz wykorzystywani.

Nacjonaliści spod znaku Gerrta Wildersa oczywiście triumfują, jednak strach padł na holenderskich przedsiębiorców, którzy obawiają się, iż zabraknie teraz rąk do pracy. Stowarzyszenie właścicieli szklarnii wystosowało w poniedziałek list do ministra spraw socjalnych apelując o przychylniejszą politykę wobec Polaków. W liście przedsiębiorcy piszą wprost, że nasi rodacy pracują lepiej niż zatrudniani przez nich holenderscy bezrobotni. Sektor ten zatrudnia 10 tys. Polaków.

Mniej polskich pracowników, może więc kosztować wiele holenderską gospodarkę...