Jerzy Buzek w europarlamencie zamiast objęcia funkcji unijnego komisarza ds. energii? Czyli niekorzystna zamiana, która szykuje się w rozgrywce o najważniejsze stanowiska w Unii Europejskiej.

Stanowisko szefa komisji ds. energii w europarlamencie dla Jerzego Buzka wyklucza możliwość przyznania Polsce o wiele ważniejszego stanowiska: komisarza ds. energii. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby dwaj politycy z tego samego kraju i z tej samej grupy politycznej dostali w Komisji Europejskiej i w Parlamencie Europejskim tę sama tekę. W dodatku o stanowisku dla Buzka trzeba będzie zdecydować wcześniej. A to oznacza, że politycy Platformy Obywatelskiej już wiedzą, że nie ma szansy na objęcie stanowiska komisarza ds. energii i próbują porażkę przedstawić jako sukces. Politycy sądzą, że będzie można twierdzić, iż otrzymaliśmy właśnie to, o co się staraliśmy. Bo kto odróżni komisarza ds. energii od szefa komisji ds. energii? A różnica jest znaczna. Pierwszy ma realną władzę, a tymczasem Buzek będzie mógł o takiej tylko marzyć.

Platforma może się także przeliczyć rezygnując ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Politycy chcieli zastosować chwyt podpatrzony u Francuzów, którzy w poprzedniej kadencji zrezygnowali z "tylko prestiżowego" wiceprzewodniczącego PE i dzięki temu byli pierwsi w kolejce do stanowisk szefów komisji parlamentarnych. Manewr ten został już rozszyfrowany przez zagranicznych kolegów z europejskiej chadecji, więc może się nie powieść. W dodatku szefostwo ważnej komisji i tak przypadnie PO, więc po co walkowerem oddawać funkcję wiceprzewodniczącego? Przecież 5 lat temu Danuta Hubner otrzymała to, co chciała - stanowisko szefa komisji ds. regionalnych. Trudno sobie wyobrazić, żeby stając się drugą delegacją narodową w grupie chadeckiej (po Niemcach) Platforma nie dostała komisji, o którą zabiega. Raczej warto się starać o to, żeby druga komisja, której szefem może zostać także polityk z PO, była równie dużego kalibru.