Nowa Komisja Europejska Ursuli von der Leyen nie złagodzi stanowiska w kwestii praworządności. Czeszka i Belg, jako stróże praworządności w UE nie odpuszczą polskiemu rządowi. Jednak skład nowej Komisji Europejskiej to też szansa na nowe otwarcie z Brukselą. Tylko od Warszawy będzie zależało czy zdoła tę szansę wykorzystać i zaproponuje konstruktywną współpracę. Polska otrzymała bardzo mocną i konkretną tekę – pisałam już o jej znaczeniu i możliwościach dla Polski.

Utrzymywanie praworządności będzie priorytetem nowej Komisji - zapewniła Ursula von der Leyen. Podział odpowiedzialności w kwestii praworządności między Czeszkę Verę Jourovą a Belga Didiera Reyndersa - może oznaczać zapowiedź zmiany metod i języka, ale nie istoty dążenia do utrzymania w UE zasad państwa prawa. Praworządność nadal będzie wysoko w agendzie Komisji.

Mianowanie Czeszki, a więc kogoś z naszego regionu, to pojednawczy sygnał w stronę Polski i Węgier, które krytykowane za nieprzestrzeganie zasad praworządności skarżyły się na nierówne traktowanie i "paternalistyczne podejście" Komisji Jeana Claude’a Junckera. Jednak Jourova, jako komisarz ds. wymiaru sprawiedliwości nie była tak emocjonalna i arogancka jak Timmermans, ale niczym się od niego nie różniła w zasadniczych kwestiach. Natomiast Reynders - to z jednej strony sygnał, że wszystkie kraje będą traktowane w kwestiach praworządności jednakowo (bo Belg od dawna lansował tezę dorocznych raportów dotyczących zasad przestrzegania państwa prawa we wszystkich krajach UE) a z drugiej, że kwestie przestrzegania państwa prawa nie zostaną zamiecione pod dywan.

Reynders był tym, który bardzo krytycznie oceniał reformę sądownictwa w Polsce (rok temu dał temu bez ogródek wyraz podczas przemówienia skierowanego do polskich ambasadorów) i zawsze był wśród tych ministrów, którzy chcieli dyskusji na Radach UE o praworządności w Polsce w ramach art. 7 Traktatu UE. Na razie trudno ocenić jak będzie wyglądała współpraca Jourovej z Reyndersem. Ona jest wiceprzewodniczącą KE, ale to on w wyznaczonych mu zadaniach ma wprost zaznaczone, że będzie odpowiadać za  kwestie praworządności. Także on ma odpowiednie "instrumenty" wykonawcze, takie jak dyrekcja generalna ds. wymiaru sprawiedliwości.  To raczej on prezentuje "cięższy kaliber", jako  były szef dyplomacji Belgii, kraju założycielskiego UE. Nie byłoby jednak dobrze, gdyby polskie władze (czy eurodeputowani PiS) zaczęły od krytyki, czy rozgrywania jednego z komisarza przeciwko drugiemu. Raczej trzeba szukać porozumienia, złagodzić język, bo podgrzewanie konfliktu nie przysłuży się Wojciechowskiemu i realizowaniu przez Polską swoich interesów.

Teka klimatyczna w rękach Timmermansa nie wróży nic dobrego dla Polski. Może oznaczać, że będzie on znowu w stałym konflikcie z polskim rządem, tym razem w sprawach klimatu, gdyż Warszawa lansuje raczej gospodarkę opartą na węglu.  A "Zielony Ład dla Europy", który ma wprowadzać Timmermans to jeden z priorytetów Ursuli von der Leyen. W dodatku Timmermans ma nadzorować prace polskiego komisarza Janusza Wojciechowskiego. Nie od razu oznacza to kolejny konflikt, chociaż ryzyko istnieje.  Wojciechowski rozumie, że nowe wyzwania takie jak klimat, dobrostan zwierząt, czy stanowisko konsumentów - musi być uwzględniane w polityce rolnej.  Dobrą wiadomością dla Polski jest ta, że teka ds. energii jest w rękach Estonki, Kadri Simson, która rozumie zagrożenia np. ze strony Gazpromu. Również transport w rękach Rumunki  Rovany Plumb - daje nadzieje na większe zrozumienie problemu polskich firm przewozowych zagrożonych, lansowanym przez poprzednią komisarz, pakietem mobilności. Te dwie teki w rękach osób z "naszego regionu" dają szansę na większe uwzględnianie przez nową Komisję Europejska interesu Polski.