​Oficjalnie po niedzielnych wyborach parlamentarnych nic się nie zmienia w relacjach Polski z Brukselą. Jednak nieoficjalnie urzędnicy Komisji Europejskiej przyznają, że nowa ekipa jest na cenzurowanym.

Musimy i chcemy z tym rządem współpracować na takich samych zasadach jak wcześniej (tzn. z rządem PO-PSL - przyp. red.) - zapewniała komisarz Elżbieta Bieńkowska, pytana przeze mnie jak widzi swoją współpracę z nowym rządem. Żadnych ocen w tej chwili nie będę wystawiać. To był demokratyczny wybór, to były wolne wybory - dodała.

Tyle oficjalne wypowiedzi. Gdy o to samo pytam, gwarantując moim rozmówcom anonimowość, słyszę, że nie będzie taryfy ulgowej dla rządu PiS. Moi rozmówcy przyznają, że do tej pory Unia przymykała oczy na niektóre niedociągnięcia, ponieważ ogólny kierunek rządu PO-PSL bardzo odpowiadał Brukseli. Teraz to może się zmienić.

Jeden z brukselskich urzędników wprost sugerował, że jeżeli Polska będzie całkowicie próbowała odrzucić solidarność w sprawie uchodźców, to Berlin zacznie naciskać na Komisję Europejską, by przyjrzała się jak są wydawane unijne fundusze. Niemcy widzą tu ścisły związek: my dajemy pieniądze, w zamian oczkujemy solidarności. Zawsze możemy wstrzymać wypłaty kilku miliardów euro z unijnych funduszy - mówi wprost jeden z urzędników w Komisji Europejskiej. A błędy czy potknięcia łatwo będzie znaleźć, gdy trzeba wydać gigantyczną sumę 80 miliardów euro. Juncker jest człowiekiem Merkel. Jeżeli ona mu da odpowiedni sygnał, to tak będzie - zaznacza mój rozmówca. Fundusze z UE staną się wtedy elementem niebezpiecznych politycznych rozgrywek.

Bieńkowska zapewnia, że takie łączenie kwestii solidarności w sprawie uchodźców z unijnymi funduszami ocenia negatywnie. Czy będzie jednak w stanie przeciwstawić się odgórnym naciskom ? Raczej nie. Słyszę także, że możemy znaleźć się w takiej samej sytuacji jak Węgry.

Poza wstrzymywaniem funduszy, Bruksela może stosować także oręż w postaci pozwów do Trybunału. Szczegółowo będzie analizować polskie projekty ustaw. Tutaj jednak ryzyko "odwetu" jest mniejsze. Komisja kieruje do Trybunału sprawy dobrze uzasadnione i tylko gdy ma prawie pewność, że wygra.

Jak sprawdziłam - z licznych zapowiedzi pozwów przeciwko Węgrom, Bruksela zrealizowała tylko dwa. To niewiele w porównaniu z nagłaśnianymi groźbami. W większości przypadków Komisja bądź zaniechała postępowania w sprawie naruszenia przeciwko Węgrom, bądź wycofała z Trybunału skargi już wniesione - powiedział mi jeden z dyplomatów UE. W dwóch przypadkach KE doprowadziła do stwierdzenia przez Trybunał naruszenia prawa: chodziło o emerytury sędziów i kadencję inspektora danych osobowych. To może niewiele, ale przegrana w jednej sprawie w Trybunale może oznaczać słone kary.

Jest dla mnie jasne, że rząd zacznie z obciążoną w Brukseli hipoteką, co wcale z niczego nie zwalnia. Wręcz przeciwnie - zobowiązuje, do jeszcze większego wysiłku, by nie zmarnować ani euro z przyznanych nam funduszy.

(MRod)