Popołudnie po pracy, wracasz do domu - sięgasz po smartfona, laptopa czy peceta i... pewnie odpalasz Facebooka. 

Według oficjalnych danych w 2016 roku chociaż raz dziennie robiło tak ponad 11 milionów Polaków. Ja też. Pisałem z moimi znajomymi, dzieliłem się zdjęciami, filmami. Bez wielkiej refleksji i szybko zapominając o tym, co właśnie napisałem. Bo przecież kto może pamiętać, o czym dokładnie pisał 12 czerwca? O 14:14? W 2011 roku? Przecież nikt.



Każdy z użytkowników portalu może zdobyć pełen zapis swojego wirtualnego życia, jednak mało kto wie, że to kwestia kilku kliknięć. Wystarczy wejść w ustawienia swojego konta, by na samym dole zakładki "ogólne" znaleźć napis: "Pobierz kopię swoich danych z Facebooka". Po wejściu na kolejną podstronę wystarczy kliknąć zielony przycisk "pobierz archiwum" - i poczekać. Serwery Facebooka przygotują plik do pobrania. U mnie zajęło to prawie pół godziny.

Ile "waży" konto na fejsie? Dużo. Moje nieco ponad 1 gigabajt. To więcej niż moje - miałem 800 megabajtów, ale widziałem też takich, którzy wrzucali po 4-5 GB - mówi Michał Wieczorek z Sotrender, firmy analizującej portale społecznościowe. To pierwsze zaskoczenie, jednak kolejną niespodzianka czeka na nas po otwarciu skompresowanego pliku danych. Mój pakiet zawiera m.in.:

·         914 pełnych zapisów rozmów na Messengerze,

·         wszystkie zdjęcia, które kiedykolwiek wrzuciłem na oś czasu,

·         wszystkie zdjęcia, jakie kiedykolwiek wysłałem na Messengerze (z tego co widzę - również te, które dostałem od znajomych),

·         Wszystkie naklejki (sic!) i GIF-y, których użyłem,

·         12 filmików (fakt, nie wrzucam ich zbyt wiele).

Jest też na przykład zapis wszystkich moich znajomości. Najlepszego przyjaciela dodałem - 3 maja 2012. Brata - 14 lipca 2009 (był moim pierwszym znajomym). Złym dniem był 30 marca 2017 roku - tego dnia usunąłem z grona znajomych dwadzieścia osób. To jest tylko część danych, to są tylko te, które wrzuciłeś - mówi mi Wieczorek. Jak opowiada, przed 2017 rokiem metadane tych osób, które miały telefon z Androidem, też trafiały do bazy portalu. Miał tak Dylan McKay, który znalazł listę połączeń z Messengera do mamy swojej dziewczyny.

Robi wrażenie? Na mnie też. Nie dlatego, że rzeczywiście tak się stało, ale dlatego, że to wszystko jest magazynowane na serwerze. W zasadzie nie wiem, gdzie. Kto ma dostęp do zapisu moich rozmów? Co można na ich podstawie wywnioskować? Ostatnio głośno było przecież o tym, że analiza informacji o użytkownikach Facebooka mogła wpłynąć na działania autorów kampanii wyborczych - również w krajach europejskich.  

Jak pokazał ostatni skandal z Cambridge Analityca, te dane nie były bezpieczne. Można było się do nich łatwo dostać - bez wiedzy użytkownika - dodaje ekspert. Co zrobić, by je usunąć? Dopiero niedawno Unia Europejska wprowadziła "prawo do bycia zapomnianym". Żeby całkowicie zniknąć z internetu, trzeba jednak przejść formalną procedurę. Wygląda więc na to, że w sieci na co dzień trzeba po prostu uważać.