Należałoby zaliczyć ją w szeregi najbardziej zasłużonych żołnierzy Legionów Polskich. Tymczasem nikt o niej nie pamięta. Nie zachowało się nawet jej nazwisko.

REKLAMA

Do walki z Rosjanami ruszyła już w pierwszych dniach Wielkiej Wojny. Towarzyszyła Kompanii Kadrowej, wkroczyła do Kielc razem z innymi żołnierzami Piłsudskiego. Początkowo służyła jako sanitariuszka. Przy pierwszej okazji przeniosła się jednak do piechoty. W najwcześniejszych dniach walk kazała mówić na siebie "Kazia". Później - gdy nadszedł szowinistyczny rozkaz o "usunięciu kobiet ciągnących za armią" - zamieniła się w "Kazika" i w męskim przebraniu kontynuowała służbę.

Niewiele brakło, a zupełnie zniknęłaby z kart historii. Pierwszy dowódca, sławny Wyrwa-Furgalski, na kartach dzienników nie wspomniał o niej ani słowem. Dopiero drugi zwierzchnik "Kazi" - porucznik Konstanty Aleksandrowicz - poświęcił jej kilkustronicową relację. Dzięki niemu wiemy, że dziewczyna miała za sobą karierę prawdziwie unikalną.

Wykazywała się już w służbie medycznej. Wspierała kolegów w trakcie trwających dwa tygodnie walk nad Wisłą. Później była z oddziałem, gdy ten zagalopował się aż pod Warszawę.

Usługi obywatelki Kazi jako sanitariusza były wprost nieocenione - podkreślał porucznik Aleksandrowicz. I wcale nie ograniczał się w swoich pochwałach: Dołączywszy do tego szaloną odwagę, niepoślednią siłę fizyczną i zupełne oddanie się Sprawie, możemy sobie wyobrazić, jak szczęśliwą była kompania, która taki skarb posiadała.

Żołnierce niestraszne były wojenne warunki. Z wytrwałością znosiła ciężkie marsze, wszędobylski brud, noclegi na deszczu i chłodzie. Wykazywała się żelaznym zdrowiem, a przede wszystkim - jak podkreślał Aleksandrowicz - "żelaznej woli duszą, która potrafiła opanować ciało". Za nic miała też głód, obtarcia, zarazki i niewyspanie. Robiła, co do niej należało, w każdych warunkach.

Jej prawdziwą miłością była jednak walka z bronią w ręku.

Marzyły się jej tyraliery, ataki na bagnety, z zazdrością spoglądała na uprawnionych do noszenia karabinów - opowiadał oficer.

Gdy dostała się wreszcie do piechoty, szybko wyrobiła sobie opinię doskonałego żołnierza. Pod Krzywopłotami (w listopadzie 1914 roku), w jednej ze szczególnie zaciętych bitew legionowych, wystąpiła jako "prosty szeregowiec". Biła się następnie pod Łowczówkiem (w grudniu 1914 roku), brała udział w walkach okopowych nad Nidą (wiosną 1915 roku)...

Łącznie wzięła udział w przeszło trzydziestu bataliach, otrzymała (rzecz jasna jako mężczyzna) dwa austriackie odznaczenia. W wolnej Polsce jej trudu nikt już jednak nie doceniał. Aleksandrowicz nie dożył niepodległości, a żaden inny oficer nie zaprzątał sobie głowy "obywatelką Kazią". Nie zachowało się jej nazwisko, nie ma kartoteki jej służby. Nie wiadomo nawet, czy poległa, czy też była świadkiem przełomowych dni listopada 1918 roku.

***

Kamil Janicki: Historyk, publicysta i pisarz.

Autor książek wydanych w łącznym nakładzie blisko 200 000 egzemplarzy, w tym bestsellerowych "Pierwszych dam II Rzeczpospolitej", "Żelaznych dam", "Dam złotego wieku", "Epoki milczenia", "Dam ze skazą" oraz "Dam polskiego imperium".

Jest redaktorem naczelnym "CiekawostkiHistoryczne.pl", a od 2017 roku kieruje także portalem "TwojaHistoria.pl".


(e)