Sevilla z pucharem za zwycięstwo w piłkarskiej Lidze Europejskiej. Grzegorz Krychowiak z golem w finale na Stadionie Narodowym. Atmosfera, jakiej w tym miejscu nie było jeszcze nigdy. Tak, środowy mecz Sevilli z Dnipro był finałem marzeń.

Pewnie wielu zastanawiało się, czy mecz Sevilli z raczej anonimowym na arenie międzynarodowej Dnipro wzbudzi w kibicach jakiekolwiek emocje. Wzbudził. I to takie, jakich na tym obiekcie chyba jeszcze nie przeżywano.
  Z trybun Stadionu Narodowego w Warszawie oglądałem i mecz otwarcia Euro 2012 Polska - Grecja, i kolejne spotkanie mistrzostw Europy Polska - Rosja, i pierwszą w historii wygraną biało-czerwonych nad Niemcami, i jeszcze kilka innych spotkań. Ale żadne nie było tak atrakcyjne, jak środowy finał.

Złożyły się na to dwa czynniki: piłkarze i kibice. Ci pierwsi zagrali tak, jak gdyby to nie był finał, a mecz towarzyski. W pierwszej połowie akcja przenosiła się błyskawicznie z jednego pola karnego na drugie. Do tego padły aż cztery gole, co w finałach prestiżowych imprez praktycznie się nie zdarza. No i jedno z tych trafień było autorstwa Grzegorza Krychowiaka - to już zasługuje na miano pięknej historii.

I choć w drugiej połowie tempo meczu troszkę siadło, to spokojnie rekompensowały to trybuny. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że w środę byłem świadkiem najlepszego dopingu w krótkiej historii Stadionu Narodowego. Znakomicie zorganizowani fani Sevilli byli klasą sami dla siebie, ale i mniej liczna i bardziej rozproszona grupa kibiców Dnipro też dawała radę. A Polacy odnajdywali się w tym znakomicie, wspierając raz jednych, raz drugich i delektując się pięknym futbolem.

Tak, to był finał marzeń na Stadionie Narodowym. Także tych spełnionych. Pisałem już o tym w trakcie meczu na Twitterze, zdanie podtrzymuję jednak i po jego zakończeniu. Jako kilkuletni dzieciak, oglądając w telewizji finały europejskich pucharów, nigdy nie przypuszczałem, że podróż z domu na taki mecz może mi zająć 25 minut. Pod względem organizacyjnym Polska naprawdę daje radę ! I to powód do dumy, jakże rzadko dostarczany nam przez szarą rzeczywistość.