W gronie półfinalistów Ligi Mistrzów piłkarze Atletico Madryt są Kopciuszkiem. Ale po wyeliminowaniu FC Barcelony już nikt chyba nie powie, że nie mogą wygrać tych rozgrywek.

Podopieczni Diego Simeone czarują Europę od dobrych dwóch lat, gdy zdobyli Puchar UEFA. Później triumfowali w Superpucharze Europy, w tym sezonie prowadzą - przed Barceloną i Realem - w hiszpańskiej ekstraklasie, ale wciąż jest wielu kibiców, którzy nie traktowali ich do końca poważnie. Teraz powinno się to zmienić.

Tak jak potrafi się zmieniać Atletico - dotąd wydawało się, że to drużyna, która do żelaznej obrony dokłada błysk Diego Costy. Wczoraj naturalizowany hiszpański snajper nie zagrał, a piłkarze z Madrytu i tak dali popis gry ofensywnej: w pierwszych dwudziestu minutach mogli strzelić Barcelonie trzy lub nawet cztery gole. Rzucili się na Katalończyków jak wygłodniałe psy i to przyniosło efekt, bo trener rywala Gerardo Martino po meczu mówił, że absolutnie nie spodziewał się takiej taktyki gospodarzy.

Atletico pierwszy raz od czterdziestu lat jest więc w półfinale Pucharu Europy. Czy może wygrać rozgrywki, znane obecnie jako Liga Mistrzów? A dlaczego nie? W tym sezonie ma dodatni bilans z Realem Madryt, Chelsea Londyn we wspomnianym meczu o Superpuchar rozniosło 4:1, a dotąd nie mierzyło się tylko z Bayernem Monachium. Ale przecież z pierwowzorem Bawarczyków, czyli Barceloną właśnie, radziło sobie w tym sezonie doskonale.

Jest też jeszcze aspekt historyczny: od 2008 roku Ligę Mistrzów zawsze wygrywała Barcelona lub drużyna, która w drodze do finału eliminowała Katalończyków.

Z drugiej strony nie sposób nie dostrzec słabych punktów drużyny Diego Simeone. Po pierwsze to luki kadrowe - Atletico gra składem tak wąskim jak przed rokiem Borussia Dortmund, a oprócz półfinału Ligi Mistrzów do końca będzie też walczyć o mistrzostwo Hiszpanii i w pewnym momencie może za to zapłacić. No i jeszcze informacja, która w nocy szalała na Twitterze: podobno wypożyczony z Chelsea genialny bramkarz Atletico Thibaut Courtois ma w kontrakcie klauzulę uniemożliwiającą mu występy przeciwko londyńczykom.