Jednym z postulatów strajkujących wiosną ub. r. nauczycieli była likwidacja, przywróconego (po kilkunastu latach) przez minister A. Zalewską obowiązku dokonywania okresowej (co pięć lat) oceny pracy nauczycieli, jak również przeprowadzania jej na podstawie szczegółowych kryteriów. Szczególnie ta druga kwestia wzbudzała ogromne emocje.

W efekcie obecny minister edukacji D. Piontkowski, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom protestujących, zlikwidował konieczność dokonywania okresowej oceny pracy nauczycieli w oparciu o szczegółowe kryteria. W ten sposób przywrócony został stan, w którym ocena może być dokonana z inicjatywy dyrektora placówki oświatowej, samego nauczyciela, kuratora oświaty, jednostki samorządu terytorialnego i rady rodziców lub rady szkoły na podstawie zakreślonych głównie w art. 6 Karty nauczyciela obowiązków nauczyciela.

Nie można nie zauważyć, że ulokowane w tej ustawie obowiązki nauczyciela określone są na bardzo ogólnym poziomie w sześciu punktach poprzez zapisy typu: rzetelne wykonywanie powierzonych obowiązków, dbanie o rozwój uczniów, czy też dążenie do własnego rozwoju zawodowego. Jedynym elementem wprowadzonym przez poprzednią minister edukacji, który pozostał w systemie oceny pracy nauczyciela było rozszerzenie skali ocen z trzech (wyróżniająca, dobra, negatywna) do czterech stopni poprzez dodanie oceny bardzo dobrej. Zresztą również ta kwestia była przez związki zawodowe podważana.

Wydaje się, że przyczyną tak mocnego postawienia przez związki zawodowe i protestujących nauczycieli sprawy zmian w systemie oceny pracy nauczycieli była obawa przed podjęciem prac nad sprecyzowaniem kryteriów oceniania i powiązania uzyskiwanej przez nauczyciela oceny pracy z wysokością otrzymywanego przez niego wynagrodzenia. Analizy uzyskiwanych przez nauczycieli ocen pracy skłaniają do wniosku, że niezbyt dobrze odpowiadają one rzeczywistości.

Dość charakterystyczna jest zupełnie minimalna liczba ocen negatywnych nauczycieli (taka ocena skutkuje zwolnieniem nauczyciela). Generalnie lektura uzasadnień wystawianych przez dyrektorów ocen pracy wręcz poraża schematycznością sformułowań. Tak na marginesie odpowiada ona formule, w jakiej sporządzane są oceny jakości pracy szkół. Wynika to z niemożności oderwania się od myślenia o pracy nauczyciela jako o działaniach niepoddających się wymiernym kryteriom.

Szkoda, że MEN tak łatwo zrezygnował z próby zbudowania owych kryteriów. Zamiast szybkiej rezygnacji z tego rozwiązania można było zaproponować związkowcom i nauczycielom podjęcie prac nad stworzeniem takich zasad oceny, które pozwalałyby na zdecydowanie lepsze niż dotychczas działania w tej materii.

W istocie praca nauczyciela ma charakter częściowo niewymierny, ale również zawiera sporą dawkę działań, które można w miarę precyzyjnie określić. M.in. każdy nauczyciel może uzyskać obraz rozwoju każdego swojego ucznia. Aby tak się stało powinien przeprowadzić diagnozę wstępną swoich uczniów oraz analizę ich finalnych osiągnięć uzyskanych w pracy z nim. W ten sposób mógłby dostrzec swój wpływ na uczniowskie osiągnięcia.

Naturalnie byłby to proces, w którym powinny być również uwzględnione rozmaite pozaszkolne czynniki wpływające na rozwój ucznia.

Warto również zauważyć, że efekty pracy każdego nauczyciela najlepiej obrazują losy jego absolwentów w kolejnych etapach edukacyjnych lub na rynku pracy. Szkoda, że brak dotychczas prób zbudowania przez MEN dobrych narzędzi do ich śledzenia. To tylko pierwsze z brzegu elementy poprzez które można by dokonywać ocen pracy nauczycieli.

Tymczasem mamy do czynienia z sytuacją, w której wszelkie próby takiego podejścia do kwestii oceny pracy nauczycieli są natychmiast przez związki zawodowe blokowane. Trzeba podkreślić, że są to działania sprzeczne z rzeczywistym interesem uczniów, ale również dobrych i bardzo dobrych nauczycieli. Jest to bowiem preferowanie przeciętności i czynienie wszystkiego, aby zamazać rzeczywisty obraz nauczycielskiej pracy.

Wśród polskich nauczycieli mamy ogromną rzeszę ludzi, którzy mają znakomite efekty swojej pracy, ale mamy również sporą grupę osób, mających podstawowe kłopoty z wykonywaniem swoich zadań zawodowych. Jasne i precyzyjne kryteria oceny nauczycielskiej pracy pozwoliłyby powiązać uzyskiwane przez nauczycieli oceny ich pracy z wysokością ich wynagrodzeń. W ten sposób powstałby wreszcie motywacyjny system nauczycielskich wynagrodzeń, a równocześnie osoby nieuzyskujące podstawowych efektów w swojej pracy musiałyby opuścić nauczycielskie szeregi. W efekcie poprawiałaby się jakość pracy naszych szkół, a także pojawiłaby się szansa, aby pracę w nich podejmowali absolwenci najlepszych polskich uniwersytetów.

To bardzo smutne, że nastąpiła rezygnacja z wprowadzenia precyzyjnych kryteriów oceniania, podobne odczucia budzi obawa przed przywróceniem obligatoryjności nauczycielskiej oceny pracy. Nie można nie zauważyć, że obowiązek dokonywania okresowych ocen pracy jest czymś naturalnym dla większości grup zawodowych i jeszcze kilkanaście lat temu był tak traktowany również przez nauczycieli.

Warto byłoby, aby wszyscy pamiętali, że wykonywana przez nauczycieli praca ma służyć rozwojowi młodych Polaków i nie może być prowadzona przez osoby przypadkowe. Poza tym osoby, które w swojej pracy nieustannie oceniają innych nie powinny traktować oceny własnej pracy jako czegoś złego, ale powinny podjąć dialog nad stworzeniem dobrych zasad jej dokonywania, a osoby odpowiedzialne za naszą oświatę powinny mieć odwagę poprowadzenia takich działań.