Doświadczony i biegły w uprawianiu retoryki polityk umie sugestywnie przedstawić to, co chce przekazać opinii publicznej, dyskretnie przemilczeć sprawy dlań niewygodne, a w niektórych kwestiach wypowiedzieć się tak, żeby jego słowa można było różnie rozumieć oraz interpretować na dowolne sposoby, podobnie jak odpowiedzi wyroczni delfickiej.

REKLAMA

Od tygodnia dogłębnej analizie podlega przemówienie, które wygłosił przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk na Łódzkich Igrzyskach Wolności. Wiele fragmentów tego wystąpienia jest nadal żywo komentowane, ale niewątpliwie jeden wzbudził największe poruszenie:

Józef Piłsudski i Lech Wałęsa mieli o wiele trudniejsza sytuację niż my dzisiaj. Ale dali radę. Dlaczego wy nie mielibyście pokonać współczesnych bolszewików?

Niemal powszechnie uznano, że za tych ostatnich były premier uznał głównych wrogów swojej macierzystej formacji, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Z jednej strony posypały się na niego gromy i żądania przeprosin, z drugiej otrzymał wiele dowodów uznania.

Pytanie o to, kogo miał on myśli mówiąc o współczesnych bolszewikach, padło chyba we wszystkich wywiadach z polskimi politykami, jakie przeprowadzili dziennikarze od ubiegłej soboty.

Odczekawszy kilka dni i poobserwowawszy reakcję na swoje słowa, Tusk napisał na Twitterze:

Kiedy powiedziałem, że Polacy dziś też mogą pokonać współczesnych bolszewików, wszyscy uznali, że to było o PiS. Nawet PiS tak pomyślał. A to było o bolszewikach, o nikim innym.

Tą repliką przewodniczący RE udowodnił, że jest wytrawnym graczem politycznym. Niby zaprzeczył, ale zrobił to w taki sposób, że nadal można zasadnie podejrzewać, iż chodzi mu o rządzący obecnie Polską obóz polityczny. Dał też okazję do kolejnych rozważań na ten temat zarówno swoim przyjaciołom jak i wrogom.