Od kogo jak od kogo, ale od ministra kultury i dziedzictwa narodowego wolno, a nawet należy wymagać taktu, elegancji i ważenia słów.

REKLAMA

Niestety, tych umiejętności najwyraźniej brakuje pełniącej aktualnie ową funkcję Małgorzacie Omilanowskiej, która podczas pogrzebu Stanisława Mikulskiego nazwała go wzorem patriotyzmu, "Stawkę większą niż życie" określiła jako "wielką przypowieść o walce dobra ze złem", a Hansa Klossa bohaterem, który "uosabiał zwycięstwo nad najgorszym, najczarniejszym złem".

Czyżby polityk, którego zadaniem jest dbanie o narodowe dziedzictwo nie wiedziała, że Mikulski był całym sercem oddany zniewalającemu Polaków peerelowskiemu reżimowi, serial, który przyniósł mu popularność pełną zakłamań i fałszów historycznych komunistyczną propagandą, a agent J-23 funkcjonariuszem sowieckiej zbrodniczej organizacji mającej na sumieniu tysiące Polaków?

Nie chce mi się wierzyć, aby pani Omilanowska tego wszystkiego nie wiedziała. Pozostaje więc tylko jedne wytłumaczenie jej pogrzebowego wystąpienia: przekraczający granice obrzydliwości cynizm połączony z bezbrzeżną pogardą dla bohaterów Polski Podziemnej w czasie i po II wojnie światowej, których mordowali właśnie tacy ludzie, jak prawdopodobny pierwowzór Stanisława Kolickiego vel Hansa Klossa, czyli wyjątkowo odrażający zdrajca: wieloletni funkcjonariusz służ specjalnych PRL Artur Ritter-Jastrzębski.

Tylko co taka osoba robi w rządzie podobno niepodległej Rzeczypospolitej?