W związku z ożywioną dyskusją, jaka przetoczyła się przez polskie media w związku ze skandalicznym pomysłem Rosyjskiego Towarzystwa Wojskowo-Historycznego, aby postawić na krakowskim Cmentarzu Rakowickim pomnik rzekomo pomordowanym przez Polaków żołnierzom Armii Czerwonej wziętym do niewoli w wojnie 1920 roku, uważnie przeczytałem umowę między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Federacji Rosyjskiej o grobach i miejscach pamięci ofiar wojen i represji podpisaną w Krakowie 22 lutego 1994 roku.

REKLAMA

Bardzo często podnoszony jest bowiem w publicznej debacie argument, jakoby wszelkie decyzje dotyczące likwidacji bądź przeniesienia znajdujących się na terytorium Polski pomników Armii Czerwonej wymagały zgody strony rosyjskiej.

Jest to nieprawda. W paragrafie 1. artykułu 2. czytamy:

"Strony będą wymieniać wszelkie posiadane informacje, dotyczące położenia miejsc pamięci i spoczynku, ich liczby i wielkości oraz danych osobowych poległych, pomordowanych i zamęczonych."

Wymiana informacji jest czymś zupełnie innym niż uzgadnianie lub nawet opiniowanie.

W kolejnym artykule mowa jest o zapewnieniu ochrony grobów, nagrobków, pomników i innych obiektów oraz natychmiastowym wzajemnym informowaniu się o wszystkich przypadkach wandalizmu wobec tych miejsc. Następne zapisy szczegółowo precyzują sposób przeprowadzania i finansowania ekshumacji.

O pomnikach mowa jest jedynie w par. 5 art. 2:

"Obok istniejących mogą być wznoszone nowe pomniki i inne formy uczczenia pamięci poległych, pomordowanych i zamęczonych, jeśli mają one istotne uzasadnienie historyczne."

A propos: pomysł wzniesienia w Krakowie monumentu upamiętniającego czerwonoarmistów w okrutny sposób zamordowanych w "polskich obozach śmierci" na pewno nie podpada pod ten paragraf, ponieważ nie znajduje określonego w nim historycznego uzasadnienia.

Nie ma najmniejszej wątpliwości, że uznane przez polską stronę za kompetentne w tej materii władze samorządowe mogą przenosić, usuwać, likwidować sowieckie pomniki, ograniczając się jedynie do kurtuazyjnego powiadomienia strony rosyjskiej za pośrednictwem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, ekshumacjami mają się natomiast zajmować wojewodowie.

Nie rozumiem więc, dlaczego Rosjanie usiłują blokować usunięcie pomnika Armii Czerwonej w Szczecinie (najgłośniejsza w ostatnim czasie sprawa w tej materii), jawnie i bezczelnie łamiąc w ten sposób umowę sprzed 20 lat. W takiej sytuacji lokalnym władzom samorządowym powinna przyjść z pomocą ROPWiM, a w razie większych kontrowersji winien interweniować minister spraw zagranicznych.