Przechodząc w pobliżu nie odsłoniętego jeszcze pomnika generała Ryszarda Kuklińskiego na krakowskim placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego już z daleka zobaczyłem sporą grupę dzieci w wieku około 10 lat, które pilnie słuchały, co do nich mówi opiekunka. Stanąłem obok niej i z ogromną radością stwierdziłem, że opowiada im ona w prosty, stosowny do ich wieku sposób, kim był bohater, którego uczczono tak ogromnym monumentem w centrum Krakowa. Potem było jeszcze kilka zbiorowych zdjęć i gromadka poszła dalej, a ja serdecznie podziękowałem młodej wychowawczyni.

REKLAMA

Bardzo mnie ucieszyło to, co zobaczyłem i usłyszałem. Nie spytałem, czy nauczycielka specjalnie przyprowadziła swoich podopiecznych pod ten pomnik, czy też po prostu szli tamtędy i zainteresowali się nietypową konstrukcją. Najważniejsze, że dzieci dostały krótką, ale ciekawą lekcję historii, w której z pewnością pomocny był opis samotnej misji "pierwszego polskiego oficera w NATO" umieszczony na symbolizujących upadający mur berliński płytach w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej.

Z radością spostrzegłem też kilka wiązanek kwiatów położonych pod różnymi elementami monumentu oraz zatrzymujących się przy nim ludzi, także z torbami podróżnymi i plecakami (dworce PKP i PKS są w niewielkiej odległości), którzy zagłębiali się w lekturę napisów.

Okazuje się, że pomnik stanął w znakomitym miejscu, a swoim niebanalnym kształtem budzi zaciekawienie przechodzących krakowian i osób przybywających do naszego miasta. Mam nadzieję, że tak będzie już zawsze i niejedna klasa szkolna lub drużyna harcerska sporo nauczy się przy nim o historii najnowszej, deskorolkarze powstrzymają się zaś przed wykorzystywaniem go jako miejsca dla swoich popisów.