Moskwa oczekuje od Warszawy wyjaśnień w związku z rozebraniem pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej w polskim mieście Limanowa - czytamy w komunikacie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej.

REKLAMA

Rozbiórkę nazwano bluźnierczą i świętokradczą, a także naruszającą porozumienie między FR a Rzeczpospolitą Polską w sprawie pochowków i miejsc pamięci ofiar wojen i represji z 22 lutego 1994 roku.

Strona rosyjska oceniła to, co stało się w Limanowej jako rozpętywanie "wojny pomnikowej" przed 70. rocznicą zwycięstwa Związku Sowieckiego w II wojnie światowej i nie omieszkała przypomnieć, że w Polsce spoczywają prochy ponad 600 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej, którzy oddali życie za wyzwolenie kraju spod okupacji niemieckiej.

"Coraz częściej dochodzi do aktów wandalizmu wobec pomników czerwonoarmistów, a także do prób nieuzgodnionego ich przenoszenia" - napisano w oświadczeniu rosyjskiego MSZ.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać.

"Ja, pokojowo nastawiony człowiek, miałbym wypowiadać komuś wojnę!? Młodzi ludzie nawet nie wiedzieli, co to za pomnik, a starsi nie darzyli go sentymentem. Nie słyszałem żadnego głosu niezadowolenia, że został zburzony. I powiem szczerze, dziwi mnie tak ostra reakcja ze strony Rosji" - powiedział "Dziennikowi Polskiemu" burmistrz Limanowej Władysław Bieda.

Gazeta przypomniała, że pomnik stanął w latach 60. XX wieku na rynku w Limanowej.

"Później przeniesiono go do parku miejskiego, gdzie z czasem został zniszczony - na obelisku nie było już płaskorzeźby żołnierza radzieckiego z dziewczynką, górnikiem i góralem, ani sentencji o przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Przymiarki do rozbiórki pomnika, który groził zawaleniem, samorząd rozpoczął w grudniu 2011 r. Poprzez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa poinformowano o tym Rosjan. Nie udzielili żadnej odpowiedzi. Po zasięgnięciu opinii konserwatora zabytków, pod koniec czerwca przez dwa dni betonową konstrukcję rozbierali pracownicy miejskiego zakładu komunalnego" - czytamy w "DP".

Czytając oświadczenie rosyjskiego MSZ odniosłem wrażenie, że nasi wschodni sąsiedzi mentalnie są nadal zakorzenieni w poprzedniej epoce i to oni chcą rozpętywać kolejne wojny pomnikowe. My żyjemy natomiast w niepodległym państwie, którego konstytucja zakazuje w artykule 13 propagowania komunistycznej ideologii. Mam więc nadzieję, że nasze MSZ da właściwą odpowiedź na wyjątkowo skandaliczne stanowisko strony rosyjskiej i że haniebne pozostałości po sowieckim zniewoleniu będą nadal znikać z polskiej ziemi.

Cieszy mnie, że wiele samorządów przystąpiło w ostatnich miesiącach do rozbierania tych obiektów. W Małopolsce taki los czeka monument w centrum Nowego Sącza (wojewoda Jerzy Miller podjął już decyzję o ekshumacji pochowanych obok niego w zbiorowym grobie 6 krasnoarmiejców na cmentarz komunalny), w skali całego kraju najwięcej emocji budzą dwa pomniki w Warszawie: na placu Wileńskim (tzw. "Czterech śpiących") i w parku Skaryszewskim, których z niezrozumiałym dla środowisk patriotycznych uporem broni prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Ponieważ władze samorządowe nie zawsze myślą jednak w kategoriach polskiej racji stanu, raz jeszcze apeluję - w imieniu Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie - do marszałek Ewy Kopacz, aby Sejm podjął wreszcie uchwałę o dekomunizacji polskiej przestrzeni publicznej, której bardzo dobry projekt przygotował już rok temu Senat, a poparli go w nim parlamentarzyści koalicji rządowej oraz Prawa i Sprawiedliwości, co daje nadzieję, że również w niższej izbie zostanie on przyjęty bez problemów natury politycznej. I wtedy oczyścimy Polskę do końca z pamiątek po niechlubnej przeszłości.