REKLAMA

Na początek - chociaż temat nie jest do śmiechu - stara anegdota.

Samolotem, który uległ awarii, lecą Anglik, Amerykanin i Rosjanin. Niestety, są tylko dwa spadochrony, ktoś musi więc skakać po pewną śmierć.

Anglik mówi:

- Ja mam żonę i dzieci, wspaniały dom, dobrą pracę, nie mogę zginąć.

Amerykanin mówi:

- Ojciec przekazał mi właśnie rodzinny biznes, mam na oku znakomite inwestycje, wkrótce zrobię wielkie interesy, muszę żyć.

A Rosjanin bez słowa podaje im obu spadochrony i zmierza w kierunku otwartych drzwi samolotu, przygotowując się do opuszczenia go.

- Co robisz, zaraz zginiesz - wołają współtowarzysze podróży.

- Nie mam domu, nie mam pieniędzy, nie mam szans na dobre życie, nie zależy mi na niczym, a przynajmniej zostanę uznany za bohatera, napiszą o mnie w podręcznikach szkolnych, pionierzy będą śpiewać pieśni o moim poświęceniu dla innych.

Ta anegdota idealnie pasuje do obecnej sytuacji politycznej, w której prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin lekceważy cały zachodni świat, a ten z rosnącą trwogą przygląda się jego kolejnym zbrodniczym poczynaniom (najazd na Ukrainę, strącenie malezyjskiego samolotu). Jedyne na co stać przywódców USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i innych czołowych państw NATO, to tylko werbalne pogróżki oraz mało znaczące sankcje gospodarcze. Żaden z nich nie chce posunąć się zbyt daleko, bo wie, że użycie radykalnych środków mogłoby skutkować równie radykalnym odwetem o militarnym, a nie tylko gospodarczym czy politycznym charakterze.

Zachód panicznie boi się zaś wojny, zarówno globalnej, z użyciem arsenału nuklearnego, jak konwencjonalnej, skutkującej jednak śmiercią wielu ludzi i poważnymi stratami materialnymi. Putin ma takie rozstrzygnięcie wkalkulowane w swoją politykę, a wojny się w ogóle nie boi, ponieważ Rosja cywilizacyjnie nie ma tyle do stracenia, co Zachód, jak to ilustruje powyższa anegdota. Zginie mnóstwo ludzi? Wrogów polegnie niemniej, a w "ojczyźnianej wojnie" też ginęły miliony, za to w jej końcowym efekcie Rosja zapanowała nad połową Europy. Zniszczona zostanie infrastruktura przemysłowa? W krajach NATO też będzie kompletna ruina, co znacznie bardziej dotknie jej majętnych obywateli (tych, którzy przeżyją).

Na tym właśnie polega psychologiczna przewaga Putina nad mięczakami z Zachodu, dla których jedynym priorytetem w stosunkach z Rosją jest niezaognianie sytuacji, niedrażnienie groźnego niedźwiedzia i robienie z nim jak najlepszych interesów. Rację miał Włodzimierz Lenin twierdząc, że dla zysku kapitaliści sprzedadzą komunistom nawet sznur, na którym ci drudzy ich powieszą.

Odbierając 29 kwietnia 1998 roku tytuł Honorowego Obywatela Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa pułkownik Ryszard Kukliński powiedział m.in.:

"Armia Czerwona była najpotężniejszą, największą i najbardziej nieludzką machiną wojenną, jaką znała ludzkość. Wiedziałem, jakie cele mają sowieccy marszałkowie i generałowie. Niektórych z nich znałem osobiście. To byli prawdziwi profesjonaliści, jeśli chodzi o sztukę wojenną. Było wśród nich wielu, dla których perspektywa zbrojnego najazdu na Zachód była bardzo nęcąca."

Te słowa nic nie straciły na aktualności, chociaż nie ma już Związku Sowieckiego ani Układu Warszawskiego. A o tym, że nie zmieniła się również mentalność amerykańskich i zachodnioeuropejskich polityków oraz wojskowych świadczyły liczne wypowiedzi płk. Kuklińskiego w rozmowach, jakie miałem okazję toczyć z nim podczas jego wizyty w Polsce wiosną 1998 rok, a wcześniej i później telefonicznie. Opowiadał, że kiedy po udanej ewakuacji z Warszawy w listopadzie 1981 roku dzielił się w Waszyngtonie swoją psychologiczną wiedzą o sowieckich marszałkach z dowódcami NATO nie zawsze spotykał się ze zrozumieniem.

Ciężko było ich bowiem przekonać - mimo tragicznych doświadczeń od leninowskiego zamachu stanu z 1917 roku począwszy, a zwłaszcza z okresu II wojny światowej - że dla kadry kierowniczej Układu Warszawskiego=Armii Czerwonej zupełnie nie liczą się te wartości, na których ufundowany jest świat zachodniej cywilizacji: godność ludzka, prawa człowieka, suwerenność terytorialna, poszanowanie cudzych poglądów, dotrzymywanie danego słowa. To wszystko było dla Sowietów i pozostaje nadal dla Putina oraz dla jego współpracowników (szczególnie kolegów z KGB i GRU) jednym wielkim głupstwem i przejawem słabości Zachodu, który lęka się wyłącznie o swój dobrobyt, pragnąc spokoju oraz będąc gotowym płacić za niego ogromną cenę kosztem słabszych sojuszników.

Oczywiście Putin woli zapanować nad światem bez wywołania konfliktu militarnego w globalnej skali, ale jeżeli nie da się zrealizować tego celu inaczej, nie zawaha się ani przez moment, podczas gdy pacyfistyczny i mentalnie rozbrojony Zachód będzie cofał się tak długo aż przestanie istnieć.

Aby zapobiec temu czarnemu scenariuszowi przywódcy państw zachodnich muszą nauczyć się myśleć w zupełnie innych kategoriach niż te, na których od wielu wieków ufundowany jest ich świat, a które wyrastają z greckiej filozofii, rzymskiego prawa i judeochrześcijańskiej religii. Konieczne jest opanowanie tajników wschodniej, a zwłaszcza wielkoruskiej mentalności. Bez tego czeka ich - a Polskę wraz z nimi - dziejowa klęska.