Ta historia, którą pochwaliło się na Facebooku Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne w Krakowie, ma dwa oblicza: radosne i smutne.

Pierwsze zawdzięcza postawie motorniczej jednego z tramwajów, która widząc stojącą w zatłoczonym wagonie kobietę w zaawansowanej ciąży wyszła ze swojej kabiny i poprosiła pasażerów o ustąpienie jej miejsca. W podzięce przyszła matka (do porodu został miesiąc) napisała do kierownictwa MPK krótki, ale wymowny list:

"Jestem jej bardzo wdzięczna, bo jak zauważyłam przez ostatnie miesiące, niestety wrażliwość pasażerów na kobiety w ciąży i ustępowanie im miejsca należy do rzadkości, a dzięki takim sytuacjom mam nadzieję, że ich świadomość będzie większa."

Niestety, jest i drugie oblicze: znieczulica ludzi, którzy widząc kobietę w ciąży nie zachowali się wobec niej tak, jak można oczekiwać od kulturalnego człowieka, zwłaszcza w kraju szczycącym się przywiązaniem do kanonów wiary katolickiej. Czyżby zapomnieli, że miłość bliźniego jest najważniejszym przykazaniem, jakie pozostawił nam Chrystus? Wstyd, że w mieście, w którym znajduje się Sanktuarium Bożego Miłosierdzia pasażerowie tramwaju udawali, że nie dostrzegają osoby, dla której trzeba spełnić nie wymagający żadnego poświęcenia dobry uczynek.

MPK w facebookowym komunikacie podkreśliło, że "byłoby super, gdyby jednak w takich sytuacjach reakcja prowadzącego nie była potrzebna". W podobnym tonie wypowiadali się też jego komentatorzy.

A ja zastanawiam się, czy rodzice, nauczyciele, katecheci i inni wychowawcy nie uczą już dzisiaj dzieci i młodzieży elementarnych zasad zachowania w miejscach publicznych, do których należy również konieczność ustępowania miejsc w pojazdach komunikacji miejskiej, nawet jeżeli nie siedzi się na tych specjalnie przeznaczonych dla osób starszych, inwalidów, kobiet w ciąży i z dziećmi na rękach.