Tego należało się spodziewać, chociaż może nie tak szybko: politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej rozpoczynają akcję uczczenia generała Wojciecha Jaruzelskiego poprzez nadanie jego imienia ulicom i placom w polskich miastach.

Na pierwszy ogień poszedł Wrocław. Szef tamtejszych struktur SLD Czesław Cyrul powiedział "Gazecie Wyborczej", że rozważany jest taki zamiar, ale na razie nie będą podejmowane żadne formalne kroki, ponieważ emocje związane ze śmiercią i pogrzebem są jeszcze zbyt żywe.

Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński wyjaśnił w rozmowie z Onetem, że dochodzą go informacje, iż także mieszkańcy innych miast planują wystąpić z podobnymi inicjatywami, ale "nie ma teraz odpowiednich warunków do wszczynania debat w tym temacie".

Jak łatwo się domyślić, pomysł wrocławskich postkomunistów spotkał się z nieprzychylnymi komentarzami ze strony dolnośląskiej prawicy. Radny Prawa i Sprawiedliwości Rafał Czepil powiedział Onetowi, że niezależnie od tego, kiedy wpłynie wniosek w tej sprawie, będzie on nie do zaakceptowania przez wzgląd na nierozliczoną przeszłość Jaruzelskiego.
    
Na tym polega demokracja, żeby każdy pogląd, nawet ten kontrowersyjny, poddać pod dyskusję w radzie miejskiej. Naturalnym jest dla mnie, że są ludzie, którzy chcą budować pomnik lub nazywać ulice imieniem generał - ripostował Joński.
    
Chodzi więc nie tylko o ulicę, ale także o pomniki. Ciekawe, która lokalna organizacja SLD pierwsza wystąpi z wnioskiem o uhonorowanie sowieckiego namiestnika w Polsce monumentem.
    
A może prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która koniecznie chce przywrócić na plac Wileński "Czterech śpiących" dołoży im jeszcze jedną postać? To przecież  jak najbardziej godni Jaruzelskiego towarzysze broni.