Tak jeden z moich kolegów zwykł określać intelektualną akrobatykę i moralne wygibasy wykonywane w sytuacjach, w których żadne rozwiązania nie są dobre.

Spoglądając na pogrzeb generała Wojciecha Jaruzelskiego można powiedzieć, że taką właśnie skomplikowaną i trudną figurę wykonali z tej okazji Prezydent RP oraz hierarchowie Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. Z jednej strony musieli jakoś pożegnać sowieckiego namiestnika w Warszawie, z drugiej wiedzieli, jakie będą społeczne reperkusje ich zachowania, obojętne jakie by ono nie było. No i wykonali tytułową stójkę.

Bronisław Komorowski najpierw odmówił ogłoszenia żałoby narodowej, co zaproponował lider Sojuszu Lewicy Demokratycznej Leszek Miller. Potem przychylił się do wniosku Związku Kombatantów RP i Byłych Więźniów Politycznych, aby pochować Jaruzelskiego na Powązkach Wojskowych (tylko naiwni mogą sądzić, że była to decyzja skądinąd jedynie formalnie kompetentnej w tej sprawie prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Walkz), ale unikał jasnego określenia, czy ma to być pogrzeb państwowy "pierwszej kategorii" (żeby odwołać się do funeralnej hierarchii z okresu CK Austro-Węgier). Następnie postanowił, że będzie obecny tylko w Katedrze Polowej Wojska Polskiego, a na cmentarzu już nie. Na końcu wygłosił w tejże świątyni przemówienie, które powszechnie zostało uznane za zbyt daleko idące w wychwalaniu zasług jego poprzednika na prezydenckim fotelu.

Biskupi też nie mieli łatwo. Oto umarł wielki wróg Kościoła i wiary, którego odpowiedzialność za prześladowanie przez wiele lat księży oraz wiernych nie podlega dyskusji. Ale tenże antychryst nawrócił się na łożu śmierci, a przecież "większa będzie radość w niebie z jednego grzesznika, który się upamięta, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują upamiętania" (Ewangelia według Świętego Łukasza). Nic wprawdzie nie słyszano o jakiejkolwiek formie zadośćuczynienia z jego strony, choćby w postaci przeproszenia rodaków za wyrządzone im krzywdy, czy zwolnienia z tajemnicy służbowej osób, które znają miejsca pochówków Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych), ale kapłan poświadczył sam fakt spowiedzi. Został on nagłośniony, wspomniał o tym wydarzeniu w homilii podczas Mszy Świętej za duszę Jaruzelskiego Biskup Polowy WP ksiądz Józef Guzdek. Sam pogrzeb nie miał jednak charakteru katolickiego, co może dziwić, bo wszyscy znawcy teologii podkreślali, że nawróconemu grzesznikowi należy się taka ceremonia. W dodatku bp Guzdek wyraźnie nawoływał do sprawdzianu z chrześcijaństwa, jakim miało być zachowanie wrogów Jaruzelskiego pod Katedrą i na Powązkach (czyli do spokoju), a następnego dnia metropolita warszawski ks. kardynał Kazimierz Nycz powiedział, że doskonale rozumie przyczyny protestów, jakie wybuchły w obu tych miejscach.

Stójki na dwunastnicy nie musieli natomiast wykonywać ani ideologiczni i polityczni przyjaciele, współpracownicy oraz podwładni komunistycznego dyktatora, ani jego bezkompromisowi przeciwnicy. I jedni, i drudzy tłumnie zjawili się pod Katedrą oraz Powązkach, oczywiście z różnymi intencjami. W ich wypowiedziach oraz gestach nie było żadnej ambiwalencji, wszystko przebiegało zgodnie z oczekiwaniami. To właśnie oni mieli najmniej wątpliwości, z którymi zmagali się z lepszymi lub gorszymi skutkami Prezydent RP oraz kościelne władze.

Teraz trwa rozliczanie wszystkich przez wszystkich z historycznego, religijnego, moralnego i politycznego punktu widzenia.

dr Jerzy Bukowski