Miarą upadku Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest decyzja jego kierownictwa, czyli de facto Leszka Millera, aby kandydatką tej partii na prezydenta była kompletnie nieznana opinii publicznej, a nawet sporej części działaczy SLD historyk Kościoła doktor nauk humanistycznych Magdalena Ogórek.

Szkoda mi tej sympatycznej i mądrze wypowiadającej się w mediach (głównie w Telewizji TVN 24) specjalistki od religii, bo niczym nie zasłużyła sobie na to, aby uosobić widowiskową klęskę Sojuszu w wyborach prezydenckich.

Wprawdzie Prawo i Sprawiedliwość oraz Polskie Stronnictwo Ludowe też postawiły na młodych polityków z drugiego szeregu, ale Andrzej Duda i Adam Jarubas to jednak zupełnie inna półka niż dr Ogórek.

Nie mogę zrozumieć, jakie motywy kierowały Millerem, kiedy zdecydował się wystawić kandydatkę, która nie zdołała zdobyć mandatu w ostatnich wyborach parlamentarnych, co najlepiej świadczy o jej mizernych kwalifikacjach politycznych.