Nowoczesna ma się coraz gorzej, co widać zarówno po sondażach (lokuje się w nich już w pobliżu progu wyborczego), jak i po odejściach z niej kolejnych parlamentarzystów, którzy po opuszczeniu tonącego okrętu nie szczędzą dziennikarzom pikantnych informacji o tym, co dzieje się wewnątrz tej partii.

Nowoczesna ma się coraz gorzej, co widać zarówno po sondażach (lokuje się w nich już w pobliżu progu wyborczego), jak i po odejściach z niej kolejnych parlamentarzystów, którzy po opuszczeniu tonącego okrętu nie szczędzą dziennikarzom pikantnych informacji o tym, co dzieje się wewnątrz tej partii.
Ryszard Petru, Joanna Scheuring-Wielgus i Katarzyna Lubnauer /Paweł Supernak /PAP

Powszechnie wiąże się ten kryzys z fatalnym zachowaniem lidera nowego ugrupowania na polskiej scenie politycznej. Ryszard Petru wygłasza z poważną miną różne androny, myli daty, fakty i postacie, a jego wyjazd z partyjną partnerką za granicę podczas grudniowo-styczniowej okupacji budynku Sejmu przez opozycję rozpoczął systematyczny zjazd Nowoczesnej.

Według mnie równie negatywną rolę odgrywają jednak również - jeżeli chodzi o wizerunek partii - otaczające go kobiety, a zwłaszcza trzy bardzo często obecne w studiach telewizyjnych i radiowych: Katarzyna Lubnauer (od niedawna szefowa klubu poselskiego), Kamila Gasiuk-Pihowicz i Joanna Scheuring-Wielgus.

Są one bardzo słabe merytorycznie, całkowicie zagubione w świecie polityki, a przy tym wyjątkowo antypatyczne i nie umiejące prowadzić rzeczowej polemiki, co skutkuje wywoływaniem niepotrzebnych konfliktów oraz zniechęcaniem każdego, kto ma wątpliwą przyjemność wejść z nimi w dyskusję.

W dodatku całkowicie brak im kobiecego wdzięku, który można umiejętnie wykorzystać nawet w ferworze ostrych starć z przeciwnikami. Wiele obecnych w polityce pań potrafi znakomicie grać tym atrybutem płci, przysparzając swoim ugrupowaniom sporo sympatii, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych. Lubnauer, Gasiuk-Pihowicz i Scheuring-Wielgus są oschłe, nieprzyjemne, odstręczają więc potencjalnych wyborców od reprezentowanej przez nie partii.

Wystawienie ich na pierwszy front walki politycznej musi owocować katastrofą Nowoczesnej, z czego nie zdaje sobie sprawy Petru, ponieważ sam ma dosyć kiepskie pojęcie o tym, jak się dobrze "sprzedawać" w mediach. Nic więc dziwnego, że notowania jego partii ciągle spadają, a jej doświadczeni rywale z zadowoleniem zacierają ręce.