"Pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni nie wróci na Pragę. Decyzja zapadła w kuluarach PO” - powiedział „Gazecie Wyborczej” jeden z polityków Platformy Obywatelskiej.

Jak już tutaj wielokrotnie pisałem, przeciwko powrotowi pomnika "Czterech Śpiących" na plac Wileński protestują od lat środowiska patriotyczne z całej Polski, a także Instytut Pamięci Narodowej. Zostało on usunięty trzy lata temu w związku z budową drugiej linii metra. Rada Warszawy przystała na demontaż, zastrzegając jednak w uchwale, że monument wróci, co wywołało burzę.

Kilka dni grupa naukowców, artystów i dziennikarzy opublikowała list otwarty w tej sprawie.

"Niemal dwa miliony złotych wydano na renowację Pomnika Czterech Śpiących, który decyzją Rady Warszawy miałby wrócić w centrum Pragi. Chcemy wyrazić swój sprzeciw wobec tej decyzji. Pomnik Braterstwa Broni jest jednym z symboli sowieckiej dominacji w naszym mieście. Inskrypcja na cokole głosi: <Chwała bohaterom Armii Radzieckiej, towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego>. Trudno o bardziej kłamliwy napis. Armia Czerwona nie przyniosła Polsce wolności i niepodległości, ale nowe zniewolenie. Na jej czołgach wjechała do Polski komunistyczna dyktatura odpowiedzialna za śmierć dziesiątków tysięcy Polaków. Nie winimy za to młodych żołnierzy rosyjskich, których poświęcenie i złożoną przez nich daninę krwi szanujemy. Oni także są ofiarami tej wojny. Nie możemy się jednak zgodzić na stawianie w Warszawie pomników okupantom" - czytamy w liście, który podpisali m.in. Kazik Staszewski - muzyk, Edward Dwurnik - malarz, profesor Ryszard Bugaj - ekonomista, Paweł Kukiz - muzyk, prof. Witold Kieżun - ekonomista, powstaniec warszawski, Jan Krzysztof Kelus - bard, Urszula Sikorska-Kelus - była opozycjonistka, pszczelarz, Joanna Wnuk-Nazarowa, była minister kultury, oraz dziennikarze, m.in Marcin Meller, Piotr Skwieciński, Piotr Zaremba, Bronisław Wildstein.

W warszawskiej PO zapewniają, że monument na ulice Pragi nie wróci. Jeden z wpływowych polityków tej partii powiedział "GW", że decyzja zapadła w dyskrecji, ale jest ostateczna: "Sprawy mają się tak, że nikt w naszej partii nie chce tego pomnika, przeciwna jest też pani prezydent. Figury żołnierzy są po renowacji, leżą w magazynie i tak już pozostanie do czasu, kiedy Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie rządziła miastem".

Na pytanie, dlaczego nie ogłoszono tej decyzji publicznie, odpowiedział, że nie było czego ogłaszać. PO sporów ideologicznych nie chce, bo w opinii jej liderów psują partyjne notowania.

"Znaczenie ma też ogólny nastrój w związku z sytuacją na Ukrainie. Po co dostarczać argumentów ambasadzie Rosji?" - dodał anonimowy rozmówca gazety z Platformy.

Sekretarz warszawskiej PO Jarosław Szostakowski dodał: "Od publicznej debaty i przegłosowywania kolejnych uchwał w sprawie "Czterech Śpiących" pomnika nie będzie jeszcze mniej. Nic się nie wydarzyło, nie rozumiem powodu pisania listu otwartego."

Według Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który wspólnie z weteranami lewicy i byłymi żołnierzami Ludowego Wojska Polskiego opowiada się za pomnikiem, o powrocie tematu zdecydowała polityka.

"Coraz bliżej wybory samorządowe, komuś zależy na wywołaniu sporu, tym bardziej że przez konflikt na Ukrainie temat jest na czasie" - skomentował na łamach "GW" kandydat SLD na prezydenta Warszawy i lider warszawskiego Sojuszu Sebastian Wierzbicki.

Przypomniał, że w debacie padły praktycznie wszystkie argumenty, głos mieli zwolennicy i przeciwnicy pomnika, nie są więc potrzebne kolejne listy ani petycje, a pomnik ma zwolenników nie tylko po lewej stronie sceny politycznej, ponieważ w sondażu przeszło 70 procent warszawiaków głosowało za jego powrotem.

Wierzbicki nie ma nic przeciwko kolejnej debacie.

"Choć ci, którym poświęcony jest pomnik, nie mają nic wspólnego z obecną sytuacją na Ukrainie, uważam jednak, że z debatą należy poczekać aż sytuacja za naszą wschodnią granicą się uspokoi" - dodał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

A ja zastanawiam się, dlaczego prezydent Warszawy i zarazem wiceprzewodnicząca PO nie chce upublicznić tego, że zgadza się z oczywistymi i zgodnymi z polską racją stanu postulatami wielu środowisk patriotycznych.