Trudno dzisiaj wierzyć w jakiekolwiek uczciwe rozstrzygnięcia w ramach internetowych oraz esemesowych sondaży, ponieważ wystarczy sporo determinacji i jeszcze więcej pieniędzy, aby kupić sobie zwycięstwo.

Trudno dzisiaj wierzyć w jakiekolwiek uczciwe rozstrzygnięcia w ramach internetowych oraz esemesowych sondaży, ponieważ wystarczy sporo determinacji i jeszcze więcej pieniędzy, aby kupić sobie zwycięstwo.
/Zdj. ilustracyjne /Archiwum RMF FM

W Krakowie mieliśmy ostatnio do czynienia z dziwnym zakończeniem sondy ogłoszonej przez "Dziennik Polski" na temat sensowności referendum za odwołaniem prezydenta Jacka Majchrowskiego. Przez długi czas prowadzili w niej przeciwnicy inicjatywy Łukasza Gibały, ale w ostatnich godzinach esemesowego głosowania przybyła tak wielka liczba głosów za referendum, że redakcja gazeta zmuszona była wydać specjalny komunikat, w którym obiecała wyjaśnienie tej dziwnej sprawy.

Jeszcze nie ucichły echa tego wydarzenia, a już wybuchła pod Wawelem podobna afera. Tegoroczną edycję Budżetu Obywatelskiego nieoczekiwanie wygrał projekt "Skrzydła Krakowa" zakładający zorganizowanie bezpłatnych szkoleń szybowcowych "w celu propagowania wiedzy o lotnictwie". Wyceniono go na 1 581 000 złotych, z czego aż 1 375 000  ma zostać przeznaczone na zakup trzech szybowców.

Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", ten wynik nie był jednak przejawem rosnącej miłości krakowian do szybowania w przestworzach: za każde 215 głosów zebranych za tą propozycją Aeroklub Krakowski miał płacić zatrudnionym ankieterom 1000 zł.

Redakcję powiadomił o tym miejski aktywista Adam Łaczek, którego oburzyło takie wypaczanie idei Budżetu Obywatelskiego.

Znalazł on w popularnym serwisie ogłoszeniowym OLX anons o poszukiwaniu  10 pełnoletnich osób posiadających tablety lub laptopy, które zajmą się zbieraniem głosów za podaną wyżej stawkę.

"GW" zwróciła się z prośbą o wyjaśnienie do Aeroklubu Krakowskiego, ale jego prezes odesłał ją do Muzeum Lotnictwa Polskiego, którego dyrektor wyraził zaskoczenie.

"Nic nie wiem, żeby jakakolwiek firma zajmowała się zatrudnianiem ankieterów, którzy zbierają głosy. Muzeum Lotnictwa Polskiego wspierało ten pomysł, bo uważamy, że jest ciekawy. Nasze poparcie sprowadzało się do tego, że Aeroklub Krakowski pojawił się na Małopolskim Pikniku Lotniczym i informował o projekcie. To fantastyczny pomysł, ponieważ otwiera duże możliwości przed Aeroklubem, którego nie stać na zakup sprzętu, nawet używanego" - wyjaśnił w rozmowie z gazetą.

Zdumione są również władze miasta, czemu dał wyraz wiceprezydent Andrzej Kulig na antenie Radia Kraków-Małopolska, a. przewodniczący Rady Miasta Bogusław Kośmider na łamach "Gazety Wyborczej", mówiąc: "W żadnym innym mieście nie spotkałem się z taką sytuacją. Uchwałodawca tego nie przewidział. Na pewno zorganizujemy spotkanie Rady Budżetu Obywatelskiego i przyjrzymy się sprawie. Możemy sprawdzić po numerze IP, ile osób głosowało z jednego komputera, a to dałoby nam odpowiedź na pytanie, czy mamy do czynienia z przekrętem. Pozostaje pytanie o podstawę prawną. Jeżeli w sensie formalnym wszystko będzie się zgadzało, to działań nieetycznych nie wyeliminujemy."

Zadanie wynajętym do zbierania głosów osobom ułatwiła bardzo niska frekwencja, która wyniosła zaledwie 7 procent. W takiej sytuacji duża mobilizacja poparta odpowiednimi środkami zachęcającymi może przynieść sukces i tak się właśnie stało.

Na kolejnych miejscach propozycji krakowian do tegorocznego Budżetu Obywatelskiego znalazły się: wodny plac zabaw w parku Jordana, rewitalizacja Zalewu Nowohuckiego, organizacja kina letniego na bulwarach Wiślanych.