Na wielu polskich cmentarzach skończyły się w zaduszkowy wieczór kwesty, których celem było nie tylko ratowanie zabytkowych grobowców, nagrobków i pomników na tych nekropoliach, ale także mogił naszych rodaków poza granicami kraju, zwłaszcza we Lwowie i w Wilnie. Pieniądze zbierane są także na upamiętnienie Żołnierzy Niezłomnych (Wyklętych) oraz na budowę monumentów ku czci ofiar katastrofy smoleńskiej.

Jak dobra, wieloletnia (zapoczątkowana - o czym warto wspomnieć - przez Jerzego Waldorffa) tradycja każe, z puszkami pojawiło się na cmentarzach mnóstwo znanych postaci z życia publicznego: aktorów, dziennikarzy z popularnych programów radiowych i telewizyjnych, naukowców, sportowców, a także wyjątkowo liczna - zapewne z uwagi na zbliżające się wybory samorządowe - grupa polityków. Na Powązkach do udziału w kweście zachęcał prezydent Bronisław Komorowski.

Spływające z całego kraju dane wskazują, że w tym roku hojność Polaków była wyjątkowa, a do puszek coraz częściej trafiały nie tylko monety, ale również banknoty i to o wysokich nominałach.

Jesteśmy społeczeństwem, które można by nazwać akcyjnym. Chętnie i masowo przyłączamy się do różnych inicjatyw charytatywnych, zwłaszcza jeżeli są one dobrze nagłośnione przez media. Wrzucając raz na jakiś czas pieniądze do skarbonek i puszek poprawiamy sobie samopoczucie i z przyjemnością przeglądamy się potem w lustrze.

Największą szczodrość okazujemy właśnie podczas listopadowych kwest oraz w trakcie kolejnych finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nawet ci, którzy krytykują działalność Jerzego Owsiaka, nie odmawiają wsparcia pięknej idei. 1 i 2 listopada nikt nie ma takich dylematów moralnych, ponieważ ratowanie pamiątek przeszłości należy do wyznaczników naszej narodowej i chrześcijańskiej kultury. Mamy także gwarancje, że żadna złotówka nie będzie zmarnotrawiona. Co najwyżej możemy wybrać bardziej lubianego kwestarza, a szerokim łukiem ominąć mniej poważanego.

Oczywiście byłoby lepiej, gdybyśmy wykazywali większą konsekwencję w tej materii i systematycznie wspierali słuszne dzieła przez cały rok regularnymi wpłatami na konto różnych instytucji filantropijnych. Mamy już jednak taki charakter, że wolimy jednorazowe, coroczne akcje, które nie wymagają od nas konieczności pamiętania o wypełnieniu przekazu lub dokonaniu przelewu z konta, ale pozwalają poczuć się lepszymi ludźmi, Polakami i katolikami w momencie wrzucania pieniędzy do puszki wolontariusza.