Posłom PiS, którzy zaprosili księdza Oko do Sejmu, wcale nie chodziło o merytoryczne uzbrojenie się przeciw najradykalniejszym formom gender. Chodziło im mianowicie o takie "sprzedanie" sejmowego wystąpienia znanego duchownego, by pokazać najfanatyczniejszemu elektoratowi radiomaryjnemu, że to właśnie oni - a nie na przykład Solidarna Polska - są jego najwierniejszymi reprezentantami. Chodziło o skonsolidowanie tego elektoratu wokół PiS i trzeba przyznać, że - głównie dzięki motoryzacyjnym przypowieściom księdza Oko - to się tym posłom udało.

REKLAMA
Konferencja w Episkopacie miała charakter spokojnej prezentacji katolickiego stanowiska w sprawie gender. Czy było nią także wystąpienie księdza Oko?

Od kilku dni głośno komentowany jest wykład, jaki w Sejmie - na zaproszenie posłów PiS - wygłosił ksiądz Dariusz Oko. Mówił o tym jak rozumie gender i o - tak to nazwijmy - technicznych aspektach aktów homoseksualnych, używając do ich opisu terminologii motoryzacyjnej. Zanim jednak o tym wykładzie najpierw kilka słów o samej genderowej dyskusji.

Moim zdaniem mamy bowiem w niej do czynienia z sytuacją, w której każdy trochę co innego pod określeniem gender rozumie. Weźmy jednak dwa skrajne rozumienia tego zjawiska.

W najłagodniejszej wersji gender oznacza po prostu równouprawnienie. Przekonanie, że w dzisiejszych czasach kobieta - jeśli tego nie chce - nie musi być tylko żoną i matką. Że ma prawo do zawodowej kariery, do równych z mężczyznami szans w biznesie, polityce czy w sporcie. I tego nikt przy zdrowych zmysłach nie kwestionuje. Jest jednak i rozumienia hasła gender wersja radykalna. Wersja propagowana przez ostre środowiska lewicowo - liberalne. Wersja zakładająca, że płeć jest bardziej narzuconą rolą społeczną niż determinantą biologiczną. Oczywiście między tymi antypodami jest i cała wersja poglądów pośrednich i to właśnie przeciw tym najradykalniejszym wersjom genderyzmu - przyjmującym formę ideologii - tak słusznie i głośno protestuje Kościół. Tyle o moim rozumieniu dyskusji o gender.

Teraz trochę o kwestii kontekstu sejmowego wystąpienia księdza Oko. Bardzo zastanawia bowiem fakt, że miało ono miejsce równolegle z - podobną w treści choć jakże inną w stylu - konferencją w warszawskiej siedzibie Episkopatu. Trzeba zadać pytanie, dlaczego tak się stało? Otóż moim zdaniem odpowiedź jest dość prosta. Konferencja w Episkopacie miała charakter spokojnej prezentacji katolickiego stanowiska w sprawie gender. Czy było nią także wystąpienie księdza Oko? Otóż nie! Jego wystąpienie - pewnie nawet bez jego wiedzy - miało charakter nie merytoryczny, a polityczny. Moim zdaniem bowiem posłom PiS, którzy zaprosili księdza Oko do Sejmu, wcale nie chodziło o merytoryczne uzbrojenie się przeciw najradykalniejszym formom gender. Chodziło im mianowicie o takie "sprzedanie" sejmowego wystąpienia znanego duchownego, by pokazać najfanatyczniejszemu elektoratowi radiomaryjnemu, że to właśnie oni - a nie na przykład Solidarna Polska - są jego najwierniejszymi reprezentantami. Chodziło o skonsolidowanie tego elektoratu wokół PiS i trzeba przyznać, że - głównie dzięki motoryzacyjnym przypowieściom księdza Oko - to się tym posłom udało.

Niech mi ksiądz Oko wybaczy, ale jego sejmowy występ wzbudził we mnie wątpliwość. Wątpliwość czy ta sprawa nie budzi w nim za gorących emocji. I czy jego przełożeni naprawdę wiedzą jak bardzo zaangażował się on w tę sprawę...

I na koniec trochę o samym wystąpieniu księdza Oko. Ja byłem nim - jego językiem - zwyczajnie zawstydzony. I tak się zastanawiam, czy aby na pewno ma on zgodę przełożonych na swoją działalność. Bo tak jak istnieje różnica moralna między oglądaniem pornografii przez prokuratora w ramach wykonywania obowiązków śledczych, a oglądaniem jej przez niego prywatnie, tak istniej cienka granica między badanie zjawiska homoseksualizmu dla precyzowania katolickiej doktryny w tej sprawie, a czerpaniem z tego badania nie do końca właściwych emocji. Nie na darmo przecież, aby uniknąć tej drugiej sytuacji, mistrzowie życia duchowego zakazują rozmyślania nad pewnymi kwestiami nawet wtedy, gdy początkowe powody tych rozmyślań są jak najbardziej chwalebne. Właśnie by owych nadmiernych emocji nie rozbudzać. Niech mi ksiądz Oko wybaczy, ale jego sejmowy występ wzbudził we mnie właśnie taką wątpliwość. Wątpliwość czy ta sprawa nie budzi w nim za gorących emocji. I czy jego przełożeni naprawdę wiedzą jak bardzo zaangażował się on w tę sprawę...

Blog Jana Filipa Libickiego bierze udział w plebiscycie Blog roku. Szczegóły znajdziesz tutaj