Dzień 1 listopada kojarzy się przede wszystkim z rzymskokatolicką uroczystością Wszystkich Świętych. Niewielu jednak pamięta, że jest to także data wybuchu jednego ze zrywów niepodległościowych. 1 listopada 1918 r. rozpoczęło się bowiem polskie powstanie we Lwowie. Była to spontaniczna reakcja mieszkańców miasta – noszącego dumne miano „Semper Fidelis” – na zajęcie koszar i innych ważnych obiektów przez oddziały składające się z żołnierzy austro-węgierskich narodowości ukraińskiej. Odziały te wsparte zostały przez Legion Strzelców Siczowych.

REKLAMA

Walki rozpoczęły się od szkoły im. Henryka Sienkiewicza i Domu Akademickiego, w których to budynkach zabarykadowali się członkowie konspiracyjnej Polskiej Organizacji Wojskowej. Do stawiającej opór garstki obrońców szybko dołączyli inni. Liczba walczących szybko zwiększyła się do kilku tysięcy osób. Broń zdobywano na wrogu lub z rozbijanych magazynów austriackich.
W owym czasie mężczyźni byli wciąż w armii austriackiej - i to na różnych frontach, bo wojna trwała. Do walki stanęli więc młodzi ludzie - uczniowie, studenci, harcerze, także dziewczęta. Najmłodszy z powstańców miał zaledwie dziewięć lat. A najmłodszy, który za męstwo otrzymał order Virtuti Militarni, uczeń gimnazjalny Antoś Petrykiewicz, walczący na "Reducie Śmierci" (Górze Straceń), miał zaledwie 14 lat. Innym znanym powstańcem był jego rówieśnik, Jurek Bitchan. Poległ on na Łyczakowie. Boje były nadzwyczaj zacięte, o każdą ulicę, o każdy dom, a nawet o poszczególne kondygnacje. Wznoszono barykady, a do odciętych dzielnic przedostawano się kanałami. W końcu 20 listopada nadeszła odsiecz wojskowa z Krakowa i Przemyśla. Przybyła ona koleją, bo Ukraińcy zlekceważyli przeciwnika i nie wysadzili ani torów, ani mostów.

Następnego dnia o świcie rozpoczęła się decydująca batalia. Oddziały wroga, mimo swej przewagi w sprzęcie i ludziach, aby nie znaleźć się w kotle, musiały się wycofać z miasta. Drugiego dnia, 22 listopada 1918 r. o godz. 5:40 rano, na wieży lwowskiego ratusza załopotała biało-czerwona flaga.

Wielu spośród "Orląt" wzięło udział w wojnie polsko-bolszewickiej, a zwłaszcza w bitwie pod Zadwórze. Wielu także uczestniczyło w obronie grodu przed Niemcami w 1939 r., a także w wyzwalaniu go w 1944 r., w ramach akcji "Burza".

Pamięć o poległych uczczono poprzez wzniesienie wspaniałego Cmentarza Obrońców Lwowa na Łyczakowie i złożenie ciała jednego z "Orląt" w Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie w 1925 r. Dziś pamięć o bohaterach przypominają tak pomniki na przykład cmentarzu na Sępolnie we Wrocławiu oraz w Częstochowie i Żarach, jak i nazwy (co najbardziej cieszy) kilkudziesięciu szkól. Niestety establishment Trzeciej RP nie chce pamiętać o bohaterach. Nawet nie wymienia ich imion w czasie uroczystości państwowych. Protestował przeciwko temu Światowy Kongres Kresowian.

Pamiętajmy o tym, idąc na cmentarze 1 listopada i zapalmy znicz - najlepiej wraz z dziećmi - i pomódlmy się za lwowskich powstańców, którzy oddali swe młode życie za naszą wolność.