To chyba czyjaś nadgorliwość, wymuszona "poprawnością polityczną"...

REKLAMA

Choć jestem księdzem archidiecezji krakowskiej od 33 lat, to pierwszy raz słyszę o zakazie odprawiania mszy św. w intencji o błogosławieństwo Boże dla konkretnej osoby, tym bardziej kapłana. Dlatego też informację o zakazie sprawowania w Krakowie mszy św. za ks. Jacka Międlara ze zgromadzenia księży misjonarzy przyjąłem z ogromnym niedowierzaniem. To chyba czyjaś urzędnicza nadgorliwość, wręcz absurd wymuszony "poprawnością polityczną". Tym bardziej, że my, kapłani winniśmy zawsze wzajemnie wspierać się modlitwą, zwłaszcza w trudnych chwilach. Także wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy dochodzi do ostrych sporów. Przecież to właśnie modlitwa może złagodzić spory i ułatwić znalezienie drogi do porozumienia.

Dlatego też mszę św. za ks. Jacka, brata w kapłaństwie (choć nie znam go osobiście) odprawię jeszcze w tym tygodniu w swojej kaplicy, a w niedzielę na zjeździe organizacji polonijnych. A wszystkim, którzy ciskają oskarżeniami w młodego kapłana, przypominam fragment Ewangelii "Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem". (J 8,8-11).