Ćwierć wieku temu byłem zaangażowany po uszy w przeprowadzanie zmian w Polsce. Współpracowałem z opozycją jeszcze przed 1980 r., a w stanie wojennym i w latach następnych także z podziemną "Solidarnością" i Duszpasterstwem Ludzi Pracy w Nowej Hucie-Mistrzejowicach. Pisałem do pism wychodzących poza zasięgiem cenzury, czyli do tzw. "bibuły". Byłem także kapelanem strajku w Hucie im. Lenina w 1988 r. Rok później głosowałem na kandydatów "Solidarności" i zachęcałem do tego innych. Jednak w uroczystościach rocznicowych udziału nie wezmę, choć dostałem wiele zaproszeń, w tym od szacownego Stowarzyszenia Sieć "Solidarności" w Krakowie.

REKLAMA
władze III RP nie wprowadziły w życie wielu ideałów, o które walczyli ludzie "Solidarności". Lekceważą też głos obywateli

Po pierwsze dlatego, że władze III RP nie wprowadziły w życie wielu ideałów, o które walczyli ludzie "Solidarności". Lekceważą też głos obywateli, czego przykładem są przeróżne projekty, pod którymi podpisują się setki tysięcy, a nawet miliony osób, projekty, które później decyzją kolizji rządzącej są wrzucane do niszczarek. Przykładem tego jest także niedawny protest rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy musieli okupować sejmowe schody, koczując przez kilkanaście dni na marmurowych posadzkach, aby zwrócić uwagę polityków na swoje problemy. Będąc tam wraz z nimi, widziałem na twarzach wielu "wybrańców narodu" pogardę i pychę.

Po drugie, system polityczny oparty na głosowaniu, niestety także w samorządach, na partyjne listy, a nie na konkretne osoby, doprowadził do tego, że partie mają wyłącznie system wodzowski. W wyniku tego od wodza danej partii, który listy wyborcze może układać wobec własnego widzimisię, zależy wszystko. Nawiasem mówiąc, wodzowie głównych partii to ludzie, którzy powinni już odejść, bo wypaleni i pogrążeni we wzajemnej nienawiści niewiele już mogą zrobić dla Polski.

Po trzecie, nie da się budować przyszłości bez jasnej oceny przeszłości. Nie chodzi tu o procesy sądowe, ale o jasną ocenę takich wydarzeń jak strzelanie do robotników w 1970 r. i 1981 r. czy przestępcze działania SB. Chodzi też o uczczenie pamięci, niezależnie od obecnych sojuszy politycznych, ofiar np. ludobójstwa dokonanego na Polakach, Żydach i Ormianach przez UPA i SS Galizien na Kresach Wschodnich.

Cieszę się, że w ciągu 25 lat wiele dobrego uczyniono w mojej Ojczyźnie, ale ze względu na taką a nie inną postawę władzy i większości klasy politycznej, rocznicy też czcić nie będę. 4 czerwca zapalę też znicze na grobach tych kolegów i koleżanek, którzy narażali siebie i swoje rodziny, aby "Polska była Polską", a 7 i 8 czerwca pojadę do Kędzierzyna-Koźla i Zamościa, aby wziąć udział w upamiętnieniu Polaków, którzy 70. lat temu zginęli z rąk banderowców tylko dla tego, że byli Polakami.