Lech Wałęsa wręczając nagrodę swego imienia Euromajdanowi nie tylko podał rękę Ołehowi Tiahnybokowi, szefowi "Swobody", ale i nisko mu się pokłonił. Fotki z tego pokłonu obiegły cały świat i wywołały konsternację u wielu osób.

Po pierwsze, dlatego że "Swoboda" to partia nacjonalistyczna (czytaj: faszystowska), odwołująca się do ideologii Stepana Bandery, czyli do ideologii antypolskiej i antysemickiej, a przy tym proniemieckiej. Początkowo była to partia marginalna, wspierana zresztą, co warto podkreślić, przez pieniądze z Rosji. Sytuacja zmieniła się, gdy na jej czele stanął wspomniany Ołeh Tiahnybok, człowiek wykształcony (skończył medycynę i prawo), słynący z agresywnych, pełnych demagogii przemówień. W 2010 r. "Swoboda" zwyciężyła na Ukrainie Zachodniej w wyborach samorządowych, a w 2012 r. weszła do parlamentu w Kijowie, zyskując 11% głosów. W obecnym roku odniosła kolejny sukces, wprowadzając do rządu Arsenija Jaceniuka kilku swoich aktywistów, choć jej szef w wyborach prezydenckich zdobył zaledwie 1% głosów.  

Po drugie, działacze "Swobody" ustawicznie wykopują kolejne rowy pomiędzy Ukraińcami a Polakami, stawiając pomniki Stepana Bandery i kata Wołynia, Romana Szuchewycza. Z kolei sam Tiahnybok, w swoich przemówieniach wielokrotnie gloryfikował zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), 14 Dywizji SS "Galizien" i pułków policyjnych SS, którzy to zbrodniarze w czasie II wojny światowej dokonali ludobójstwa na Wołyniu i Lubelszczyźnie oraz w Małopolsce Wschodniej. Z ich rąk ginęli nie tylko Polacy, ale i Żydzi oraz Ormianie, Czesi i ci sprawiedliwi Ukraińcy, którzy ratowali polskich sąsiadów. Podobną retorykę stosują inni działacze "Swobody", w tym Ołeh Pankiewicz i Rostysław Nowożeniec. Pierwszy z nich w 2011 r. w obecności prezydenta Rafała Dutkiewicza domagał się zburzenia pomnika ofiar OUN-UPA we Wrocławiu, a drugi w tym samym roku nawoływał na wiecu we Lwowie do oderwania od Polski dziewiętnastu powiatów Lubelszczyzny i Podkarpacia.

Po trzecie, już niedługo odbędą się wybory parlamentarne na Ukrainie, w których "Swoboda" będzie walczyć o zwiększenie liczby mandatów poselskich. Taka fotka (jak i wcześniejsze, wykonane na Majdanie z Jarosławem Kaczyńskim, Grzegorzem Schetyną i Radosławem Sikorskim) to dla Ołeha Tiahnyboka i jego podkomendnych wspaniały prezent przedwyborczy, a zarazem konkretne wparcie polityczne.

Czy b. prezydent Trzeciej RP zdawał sobie sprawę z tego, co robi? Łatwo byłoby odpowiedzieć, że nie, bo wiedza Lecha Wałęsy tak na temat historii, jak i współczesności, naszego wschodniego sąsiada jest, mówiąc delikatnie, niewielka. Jednak w tym wypadku ów pokłon, wręcz teatralny, jest jednak świadomym działaniem politycznym.

Jest też policzkiem wymierzonym rodzinom pomordowanych. Jednak rodziny te na ogół ludzie biedni i dlatego też Lech Wałęsa przejmować się nimi specjalnie nie będzie. Jak i Ołeh Tiahnybok, idący po władzę w Kijowie.