Postawa polskich senatorów, którą zajmą w czasie głosowanie nad ustawą o Instytucie Pamięci Narodowej, będzie świadczyć o tym, w jakim stopniu Trzecia RP jest państwem niezależnym czy też nie.

Do tej pory nie było przypadku, aby parlamenty Ukrainy, USA lub Izraela konsultował z polskimi władzami swoje ustawy i uchwały. Z kolei polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, tak za czasów Radosława Sikorskiego, jak i Witolda Waszczykowskiego, nie komentowało prac tych parlamentów. Chociaż nie raz powinno, gdy przyjmowane prawodawstwo godziło w dobro Polski i jej obywateli. Takim jaskrawym przykładem było "schowanie głowy w piasek" w sprawie ustawy przyjętej większością głosów w Kijowie 9 kwietnia 2015 roku, w dniu wizyty Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Ustawa ta nie tylko gloryfikowała Ukraińską Powstańczą Armię, odpowiedzialną za ludobójstwo Polaków, ale i groziła sankcjami karnymi tym osobom (w tym i polskim obywatelom), które tej gloryfikacji sprzeciwiają się.

Natomiast w ostatnich latach władze wspomnianych państw próbują ingerować w pracę polskiego parlamentu. Ukraina czyniła to już kilkakrotnie. Najostrzej w 2016 roku, kiedy przyjmowane były uchwały o potępieniu ludobójstwa na Kresach. Senat RP nie uległ presji i w dniu 8 lipca tegoż roku przyjął swoją uchwałę. Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości byli za, a Platformy Obywatelskie przeciw, ulegając w ten sposób presji obcego państwa. Presji tej uległ też marszałek Marek Kuchciński, który blokował analogiczną uchwałę w Sejmie. Co więcej, udał się na konsultacje na Ukrainę, spotykać się w Truskawcu ze środowiskiem wspierającym ideologię Stepana Bandery, w tym też z zagorzałym ukraińskim nacjonalistą, deputowanym Jurijem Szuchewyczem, synem Romana Szuchewycza, komendanta ludobójczej UPA. Była to sytuacja skandaliczna, przypominająca epokę PRL, w czasie której polscy posłowie jeździli "na konsultacje" do Moskwy lub biegali do ambasady ZSRR w Warszawie.

Trzeba też dodać, że naciski na Sejm RP w sprawie tej uchwały wywierała też ambasada USA, o czym prezes PiS Jarosław Kaczyński powiedział po kilku miesiącach w jednym wywiadów. Na szczęście większość posłów nie ugięła się i przyjęła uchwałę w dniu 22 lipca tegoż roku. Nie było głosu sprzeciwu, jedynie niektórzy posłowie PO i Nowoczesnej wstrzymali się od głosu lub uchylili się od głosowania. Od głosowaniu nie wzięli też, co było bardzo znamienne, ministrowie Antoni Macierewicz i Witold Waszczykowski.  

Z kolei w chwili obecnej na polski parlament w sprawie nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej wywiera jest ogromna presja tak ze strony Ukrainy, jak i Izraela. O samej ustawie pisałem w poprzednim felietonie. 

Postawy naszych wschodnich sąsiadów nie ma co komentować, bo ten kraj rządzony niepodzielnie przez klikę oligarchów zachowuje się w sposób nadzwyczaj niewdzięczny. Z jednej strony korzysta z naszej pomocy finansowej, którą hojną ręką kolejni premierzy i Prezydenci RP dają mu z kieszeni podatników. Z drugiej strony uderza w Polaków np. po przez wstrzymanie pochówku ofiar UPA i SS Galizien oraz odmowę oddania polskiej mniejszości jej budynków i świątyń we Lwowie.

Jeżeli chodzi o Izrael, to sprawa jest też żenująca. Improwizowane przemówienie pani ambasador Anny Azari w rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Auschwitz było nie tylko złamaniem reguł dyplomatycznych, ale i obrazą dla strony polskiej. Nawiasem mówiąc, tylko wiceminister kultury Małgorzata Gawin nagrodziła je oklaskami. Ciekawe, co na to jej szef, wicepremier Piotr Gliński? Przemówienie to w ekspresowym tempie uruchomiło całą falę pomówień i ingerencji. Doszło nawet do tego, że wczoraj, w dzień wolny od pracy, w rozmowie telefonicznej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu musiał tłumaczyć premier Mateusz Morawiecki, którego rodzina uratowana została przez Polaków z Holokaustu Żydów. Z kolei marszałek Senatu Stanisław Karczewski poinformował, że wspomniana pani ambasador Anna Azari została zaproszona do Senatu, gdzie przedstawi swoje stanowisko. Do czego to doszło! Czy kiedykolwiek Kneset ustala swoje stanowisko z Ambasadorem RP?

Tak czy inaczej postawa polskich senatorów, którą zajmą w czasie głosowanie nad ustawą, będzie świadczyć o tym, w jakim stopniu Trzecia RP jest państwem niezależnym czy też nie. Mam nadzieję, że głosowanie będzie jawne, aby każdy wyborca mógł się przekonać, na którego senatora i na które ugrupowanie nie warto w przyszłości oddawać swego głosu.