Pan Prezydent Andrzej Duda nie składa dziś wieńca wspólnie z rodzinami ofiar UPA i SS Galizien. Pod pomnik przybywa dokładnie w tym samym czasie, gdy rodziny są na mszy św. w katedrze polowej. Uporczywie też Małopolskę Wschodnią nazywa Galicją Wschodnią, co jest sprzeczne z prawdą. Co więcej, na jego wniosek Trybunał Konstytucyjny wykreślił słowa "Małopolska Wschodnia" i "nacjonaliści ukraińscy" z ustawy o IPN. Z kolei kolejni premierzy, tak Donald Tusk, jak i Beata Szydło i Mateusz Morawiecki, nie zrobili nic, aby zgodnie ze składanymi obietnicami i deklaracjami pochować wreszcie ofiary ludobójstwa.

Dziś, 11 lipca, Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej Polskiej. Jest to zarazem symboliczna 75. rocznica wymordowania polskich wsi na terenie Lubelszczyzny oraz Małopolski Wschodniej, czyli dawnych województw stanisławowskiego, tarnopolskiego i lwowskiego, które wówczas sięgało aż po Rzeszów.

W czasie II wojny światowej pierwszych mordów na Polakach członkowie Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, kierowanej przez Stepana Banderę, dokonali już we wrześniu 1939 roku. Mordy te powtórzyły się następnie w czerwcu i lipcu 1941, w chwili ataku wojsk niemieckich na ZSRR.

Z kolei pierwsza faza masowego ludobójstwa miała miejsce w 1943 roku i swym zasięgiem objęła cały Wołyń. Druga faza rozpoczęła się na początku 1944 roku i objęła Lubelszczyznę i Małopolskę Wschodnią. Sotnie Ukraińskiej Powstańczej Armii, kierowanej przez Romana Szuchewycza, byłego niemieckiego kolaboranta, zaatakowały liczne polskie wioski, których mieszkańcy pozbawieni byli jakiejkolwiek pomocy. Najbardziej krwawy był dzień 28 lutego 1944 roku, w województwie tarnopolskim zaatakowano dwie duże, liczące każda ponad tysiąc mieszkańców, wsie polskie.

Pierwszą z nich był Korościatyn k. Monasterzysk.

Zagłady wsi dokonał oddział UPA, wspierany przez "siekierników", czyli Ukraińców uzbrojonych w siekiery, kosy i noże; łącznie 600 osób. "Siekiernikami" dowodził ksiądz greckokatolicki. Jeden ze świadków relacjonował: "Rano rodzice udali się na zgliszcza Korościatyna i opowiadali potem rzeczy, od których włosy się jeżyły. Np. bandyci wpadli do mieszkania Nowickich w dawnej karczmie. P. Nowicki, przedwojenny sprzedawca w sklepie Kółek Rolniczych, zdążył w ostatniej chwili wymknąć się za dom. Żonę pochyloną nad łóżeczkiem kilkumiesięcznego dziecka banderowiec ściął toporem, rozpłatał też toporem głowę kilkuletniej córki Basi. Tenże Nowicki dostał po tym wszystkim pomieszania zmysłów i chodził z ocalałym niemowlęciem na ręku, ciągle mówiąc coś o ukochanej Basi. Sąsiedzi dożywiali go wraz z dzieckiem".

W tym samym dniu Ukraińcy z 4 pułku policyjnego SS wymordowali i zrównali z ziemią Hutę Pieniacką w powiecie Brody. Bezbronnych ludzi zapędzano do stodół, które następnie podpalano. Ginęli oni w strasznych męczarniach. Później pułk ten, wspierany przez UPA, dokonał nie mniej okrutnych zbrodni w innych pobliskich wsiach, w tym w Palikrowach, Chodaczkowie Wielkim i Podkamieniu.

Piekło rozlało się po całej Małopolsce Wschodniej, ogarniając tak okolice Stanisławowa, Stryja czy Lwowa, jak i obecnego Podkarpacia, czyli okolice Przemyśla, Lubaczowa i Sanoka. Sama tylko Bircza (już po wojnie) była atakowana aż trzy razy. Zagłada Polaków objęła też część Lubelszczyzny, w tym okolice Tomaszowa Lubelskiego i Hrubieszowa. Ginęli nie tylko Polacy, ale i Ormianie, z których wielu zamordowano w marcu i kwietniu 1944 roku w Kutach nad Czeremoszem. Ginęły też resztki ukrywających się Żydów oraz ci sprawiedliwi Ukraińcy, którzy ratowali polskich sąsiadów. Wraz ze swymi parafianami zginęło też wielu rzymskokatolickich księży.

Niektórych wsi broniły po bohatersku oddziały AK i BCH oraz samorzutnie powstała samoobrona. Mordów nie przerwało ponowne wkroczenie na te tereny Armii Czerwonej. Sowieccy, jak i niemieccy, okupanci nie przejmowali się bowiem mordowanymi Polakami. Dla przykładu, tylko w lutym 1945 roku i tylko w powiecie Buczacz UPA zamordowała lub spaliła żywcem ponad pół tysiąca Polaków. Mordy trwały także po zakończeniu wojny, aż do wypędzenia resztki Polaków w 1946 roku.

Nie znamy dokładnej liczby zamordowanych w Małopolsce Wschodniej, ale idzie ona w dziesiątki tysięcy. Dodam, że ludobójcy nie ponieśli żadnej kary. Wielu ukraińskich esesmanów i banderowców spokojnie swoich ostatnich dni dożyło w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie.

Z kolei na Ukrainie trwa gloryfikacja zbrodniarzy z UPA i SS Galizien. Najwięcej zła w tej kwestii wyrządzili prezydenci Wiktor Juszczenko, który "bohaterami narodowymi" ogłosił  Stepana Banderę i Romana Szuchewycza, oraz Petro Poroszenko, którego ekipa nie tylko odwoływała się do ideologii UPA i SS Galizien, ale i w barbarzyński sposób blokowała ekshumację i pochówek ofiar ludobójstwa. Niestety także Cerkiew greckokatolicka nadal jest silne powiązania z ideologią banderowską.

Zawodzą również polscy politycy. Dla przykładu, Pan Prezydent RP Andrzej Duda nie składa dziś wieńca wspólnie z rodzinami ofiar OUN-UPA i SS Galizien. Pod pomnik przybywa dokładnie w tym samym czasie, gdy rodziny te na zaproszenie min. Jana Kasprzyka, szefa Urzędu Do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych, będą na mszy św. w katedrze. Prezydent RP także uporczywie Małopolskę Wschodnią nazywa Galicją Wschodnią, co jest sprzeczne z prawdą. Co więcej, na jego wniosek Trybunał Konstytucyjny wykreślił słowa "Małopolska Wschodnia" i "nacjonaliści ukraińscy" z i tak okrojonej już ustawy o IPN. Z kolei kolejni premierzy, tak Donald Tusk, jak i Beata Szydło i Mateusz Morawiecki, nie zrobili nic, aby zgodnie ze składanymi obietnicami i deklaracjami pochować wreszcie ofiary ludobójstwa.

No cóż, rodziny ofiar, jak Kresowianie i ich potomkowie, muszą walczyć nadal w myśl swojego motta: "Nie o zemstę, lecz o pamięć i prawdę wołają ofiary".