Stanisław Żelichowski, znany z poczucia humoru leśnik z szeregów PSL, wieszczy Platformie dobre lata pod rządami Ewy Kopacz. Bo zdaniem byłego szefa klubu parlamentarnego ludowców wyborcy są już zmęczeni Donaldem Tuskiem, a sam premier pod koniec rządów był wypalony. Za to Ewa Kopacz - zdaniem Stanisława Żelichowskiego - od razu zyska zaufanie wyborców i ruszy do nowej kampanii wyborczej nie starym, opatrzonym "tuskobusem", a... koparką!

REKLAMA

Ale żarty na bok, bo zanim Ewa Kopacz będzie mogła do tej wyborczej koparki wsiąść, musi przekonać do siebie swoją partię, koalicjanta i prezydenta. Podstawowe pytanie, jakie teraz wszyscy sobie zadają brzmi - jakim premierem będzie obecna marszałek sejmu? Czy będzie premierem malowanym, sterowanym z tylnego fotela jak Jerzy Buzek, czy Kazimierz Marcinkiewicz? Technicznym i przejściowym jak inna kobieta na tym stanowisku, czyli Hanna Suchocka? Czy może jednak mocnym i samodzielnym?

Dwa koronne zarzuty przeciwko Ewie Kopacz to jej dorobek jako ministra zdrowia i emocje, których podobno nie potrafi opanować. Czasem jeszcze pojawia się trzeci, dotyczący niefortunnej wypowiedzi o przeszukiwaniu przez Rosjan terenu katastrofy smoleńskiej.

Dwa lata w ministerstwie zdrowia to reforma koszykowa, wprowadzenie nowych zasad refundacji leków, komercjalizacja szpitali i decyzja o niekupowaniu przez Polskę szczepionek przeciwko świńskiej grypie. W tej ostatnie sprawie Ewa Kopacz miała rację. Cała reszta wciąż kuleje, jak cała polska służba zdrowia. Nowe zasady refundacji leków uregulowały wysokość wydatków NFZ na farmaceutyki i wprowadziły przejrzyste zasady negocjacji z koncernami, ale dostępności do leczenia nie poprawiły. A długi szpitali znacząco się nie zmniejszyły.

Emocje Ewy Kopacz miały jej przeszkadzać w skutecznym prowadzeniu prac Sejmu. Tak się nie stało. Marszałek Kopacz prowadzi posiedzenia równie sprawnie jak wicemarszałkowie mężczyźni, choć widać, że mocno wsłuchuje się w potrzeby swojej partii i dotychczasowego szefa tego ugrupowania. Z Donaldem Tuskiem od lat łączy ją bliska więź polityczna i osobista. Przeprowadzka obecnego premiera do Brukseli i nowe zajęcie sprawi, że nie będzie miał czasu na ręczne sterowanie, ale Ewa Kopacz wskazówek starego druha na pewno nie zignoruje.

I jeszcze to "przekopywanie na metr w głąb". Ewa Kopacz, jeszcze jako minister zdrowia, zapewniała po powrocie z Moskwy, że Rosjanie bardzo starannie przeszukują teren katastrofy. I potem musiała za to przepraszać. Czy było to kłamstwo, jak wielokrotnie zarzucają jej politycy PiS? Raczej nadmierna ufność, jak zresztą sama marszałek sejmu później się z tego tłumaczyła.

Ewa Kopacz na czele rządu to spora zagadka. Dla politycznych partnerów i przeciwników, ale też dla dziennikarzy. Ta polityczna koparka, o której mówił Stanisław Żelichowski, może ją politycznie pogrzebać. Albo stać się dla niej polityczną trampoliną.