Jeśli zastanowić się chwilę nad tym, kto tak naprawdę ma największe powody do zadowolenia ze wstępnych, sondażowych wyników wyborów, trudno oprzeć się wrażeniu, że Polskie Stronnictwo Ludowe. Dlaczego? Już wyjaśniam.

Taki rozkład preferencji wyborczych Polaków sprawia, że PSL jest nadal niezbędnym składnikiem koalicji rządowej z Platformą Obywatelską. Platforma z poparciem ponad 50 procent byłaby dla PSL-u groźna. Z kolei, lepszy niż wielu przypuszczało wynik Prawa i Sprawiedliwości pokazuje, że w przyszłości PSL może nawet wybierać wśród dwóch potencjalnych koalicjantów. Jeszcze chwila, a Waldemar Pawlak okaże się wyjątkowo atrakcyjna panną na wydaniu z marzeniami nawet o kolejnym spotkaniu z fotelem premiera. Umówmy się, nikt przecież nie wierzy, że koalicja z PO jast czymś więcej, niż taktycznym sojuszem. Jeśli różnica między PO a PIS zaczęłaby się zmniejszać, PSL może uznać, że więcej ugra w innej, niż obecna koalicji. Nie zapominajmy też o wyborach prezydenckich, wczorajsze wyniki sprawiają, że cena poparcia PSLdla któregokolwiek kandydata, zdecydowanie rośnie. Polskiej wsi nadal bliżej do PIS-u niż PO i niech nikomu się nie wydaje, że PSL nie zdaje sobie z tego sprawy. Czy u Ludowców wygra chęć pożywienia się "sierotami po Samoobronie" wśród wyborców PIS, czy obawa przed podzieleniem losu Leppera i spółki? Tak czy inaczej, Polskie Stronnictwo Ludowe pasożytuje na Polsce od 20 lat i nic nie wskazuje na to, żeby miało przestać...

A co tam u innych?

Platforma Obywatelska oczekiwała więcej, ale jeśli to, co pokazują sondaże okaże się prawdą, nie może narzekać. Żółtej kartki nie było. Do pełnego szczęścia brakuje tylko wyniku PiS na poziomie 20 procent. Eksperyment z Danutą Huebner się powiódł, kto wie, czy to nie początek wchłaniania SLD? Ale heca...

Jarosław Kaczyński może odetchnąć. Tragedii nie ma. Do pełni szczęścia brakowało tylko... żółtej kartki dla rządu, czyli wyniku Platformy na poziomie poniżej 40 procent. Na prawo od PiS ściana, centrum zajęte, czyżby trzeba szukać sympatii na lewicy?Ale heca...

SLD ma szefa, który uznał, że wynik wyborów oznacza koniec dominacji dwóch największych partii. Co zażywał, nie ujawniono. Jeszcze chwila a w SLD Napieralski zostanie sam. Nie, przepraszam, z Olejniczakiem. Ale heca...

PS. A jednak bez Olejniczaka. Ale heca...