Noworoczne orędzie Pana Prezydenta Rzeczpospolitej doczekało się niemałej liczby kąśliwych uwag głównie po prawej stronie sceny politycznej, szczególnie w związku z propozycją nazwania autostrady wschód-zachód Autostradą Wolności a północ-południe Autostradą Solidarności. Ja mam wrażenie, że mimo wszystko jednak powinniśmy się cieszyć. Bronisław Komorowski pokazał bowiem tą propozycją, że wreszcie zauważył to, z czym mamy w naszym kraju problem. Wolność w Polsce mamy połowiczną, a solidarność w kawałkach.

Tak sobie myślę, tym razem już poważnie, że właśnie wolności i solidarności powinniśmy sobie w nowym roku życzyć. Od tego, na ile obie te wartości, obie idee, uda nam się faktycznie w życiu publicznym w Polsce umocnić, zależy bowiem nasza przyszłość. Państwo demokratyczne jest silne wolnością swoich obywateli, ale ta indywidualna wolność może budować wspólnotę tylko wtedy, gdy towarzyszy jej solidarność, także ludzi myślących i żyjących inaczej.

Doświadczenia PRL-u i blisko ćwierćwiecza budowania kolejnej Rzeczpospolitej powinny już uczulić nas przynajmniej na część pułapek, które nam grożą, ochronić przed uleganiem propagandzie i uodpornić na myślenie tylko o tym, co tu i teraz. Nie uczuliły. Wręcz przeciwnie. Świat szybko się zmienia i wygląda na to, że rzeczywistość XXI wieku będzie się układać inaczej, niestety mniej optymistycznie, niż nam się jeszcze 10 lat temu wydawało. A my nie jesteśmy na to przygotowani.

Pełnej wolności nie mamy, bo kompromis okrągłego stołu w wielu dziedzinach życia uprzywilejował środowiska związane z poprzednim układem. A im na budowaniu wspólnoty nigdy nie zależało. Wręcz przeciwnie. Czy to w biznesie, administracji, czy w mediach środowiska te zabetonowały swoją pozycję i bronią jej z żelazną konsekwencją. To nie sprzyja przedsiębiorczości, nie ułatwia budowy sprawnego, przyjaznego, sprawiedliwego państwa, nie promuje też wolnej wymiany myśli i idei. A bez tego mamy do czynienia z wolnością reglamentowaną, tak trochę na niby.

Solidarność z kolei rozsypała nam się na wielu frontach. Nasza własna legła pod gruzami sporów, które można było sensowną dekomunizacją rozstrzygnąć już dawno. Ta międzynarodowa, czy to w ramach Unii Europejskiej, czy NATO, czy ogólnie mówiąc w gronie państw demokratycznych, też okazuje się czym innym, niż myśleliśmy. Karnawał "Solidarności" skończył się szybko, a my staliśmy się raczej przedmiotem, niż podmiotem gry interesów. Chcielibyśmy wierzyć, że choć własny rząd jest w tych sprawach "po naszej stronie", ale ciągle okazuje się, że głównie zajmuje się realizacją własnych potrzeb.

Życzmy sobie więc w nowym roku wolności i wspólnego przekonania, że warto jej strzec. Życzmy sobie solidarności bogatych z biednymi, tych, którym się udało z tymi wykluczonymi, tych szczęśliwszych z tymi, którym się nie wiedzie. Życzmy sobie przekonania, że wszyscy jedziemy na wspólnym wózku i bez pomyślności Polski, nie będzie pomyślności każdego z nas. I świadomości, że w tym celu warto zrobić coś więcej, niż klaskać obecnej władzy. Tylko tyle i aż tyle. No i żebyśmy jeszcze zdrowi byli...