Marzysz o tym, by przez chwilę pomieszkać w Gotham City i spotkać Batmana, albo chcesz się przenieść do Casablanki, zajrzeć do klubu Ricka Blaina. Być może już wkrótce będzie to możliwe, jeśli nie dla ciebie, to dla twojego avatara w wirtualnym świecie Entropia. W Hollywood pojawił się projekt stworzenia wirtualnych planet, które w sieci pozwolą nam wniknąć do ulubionych filmów.

Na czym to ma polegać tłumaczy mi producent filmowy Martin Biallas... "Jeśli do wirtualnego świata dodamy te tematyczne planety, miliony wielbicieli filmów z całego świata będą mogły żyć w tym świecie w postaci swoich avatarów. To wydaje się świetnym sposobem na nową formę rozrywki. Prawdopodobnie już jesienia ogłosimy stworzenie pierwszej takiej planety, potem chcemy stworzyć choćby trzydzieści takich planet w ciagu pieciu, 10-ciu lat. Kiedy ze swoim avatarem wejdziesz w ten świat będziesz mógł żyć w Gotham City, sam stworzysz scenariusz swego zycia, sam będziesz opowiadał tę historię. My tylko damy ci dekoracje i wirtualną rzeczywistość, w której będzie poruszał się samodzielnie. I to jest w tym najciekawsze..."

Co ważne, obowiązująca w świecie ENTROPII zasada nie pobierania opłat za samo wejscie do gry, zostanie utrzymana, mówi mi twórca tego świata, na bazie którego to wirtualne filmowe przedsięwzięcie miałoby powstać. Jon Jacobs, którego Avatar nosi pseudonim NEVERDIE, tłumaczy skąd wezmą się zyski. Jak tłumaczy, "przedmioty, którymi posługujemy się w wirtualnym świecie będą się zużywać i wymagają naprawy. Jesteśmy do tego przyzwyczajeni i akceptujemy to, że ubrania się niszczą, samochody rdzewieją. Za to jesteśmy skłonni zapłacić. To będzie dawało zyski temu przedsięwzięciu. Jesli zaś czegoś nie używasz, nie musisz za to płacić."

Wielkie studia filmowe są zainteresowane nowym pomysłem, nam pozostaje liczyć na to, że powstaną nowe wspaniałe filmy, takie by naprawdę warto było w nie zajrzeć. Martin Biallas i Jon Jakobs przyjechali do Polski na zaproszenie Polish American Film Society. Kto wie, może doczekamy się planety Ziemia Obiecana, albo... Seksmisja...