Im dłużej o tym myślę, tym szczęście, które mieli polscy piłkarze ręczni wydaje mi się większe. A im większe wydaje mi się to szczęście, tym bardziej gratuluję im, że je wykorzystali. Tym mocniej trzymam też kciuki za dzisiejszy półfinał. A trzymam tak mocno także dlatego, że dobrze byłoby to szczęście wykorzystać jeszcze bardziej. Tak, do samego końca.

My, Polacy czesto narzekamy na pecha. Pecha w sporcie, pecha w historii. Na drodze naszych sukcesów stają a to sędzia Webb, a to Stalin. Okoliczności nam nie sprzyjają, szanse uciekają, pech prześladuje a szczęście nie chce nie opuszczać. I oto w drugiej rundzie turnieju w Chorwacji WSZYSTKO poszło po naszej myśli. Co więcej poszło tak, że sami nie mogliśmy sobie tego lepiej wyobrazić. Niemcy zremisowali z Serbią, choć wtedy jeszcze życzyliśmy im, żeby wygrali. Norwegowie pokonali Niemców, Duńczycy z nimi nie zremisowali. Wreszcie remis w spotkaniu z nami Norwegom nic nie dawał, a ponieważ na pół minuty przed końcem meczu z nami, to oni mieli piłkę, nie my musieliśmy podjąć ryzyko zdjęcia bramkarza.

Owszem, wszystkie te korzystne zbiegi okoliczności nie byłyby naszym szczypiornistom potrzebne, gdyby wcześniej nie przegrali z Macedonią. Ale wszystkie one nic by im nie dały, gdyby nie byli w stanie sami zdemolować Danii i Serbii i wydrzeć zwycięstwa Norwegii. Chwała im za to, że się nie poddali, że walczyli do końca, że na typową dla nas Polaków falę przedwczesnej krytyki po meczu z Niemcami zareagowali najlepiej jak można, zwyciestwami. Zwykle nie rozpieszczamy naszych sportowców. Wynosimy ich pod niebiosa, by w razie potknięcia pastwić się nad nimi nawet, jeśli wcześniej zrobili dla nas już bardzo dużo (jakże dobrze wie o tym Adam Małysz). Nie potrafimy też dostatecznie szybko zorientować się, ze sukces pojawia się nie tam gdzie się tego spodziewaliśmy. Najlepsze przykłady to sukcesy Justyny Kowalczyk i Tomasza Sikory w tegorocznych Pucharach Świata. Ich doskonałych biegów nie można oglądać w ogólnie dostępnych kanałach telewizyjnych. Kowalczyk miała pecha już w czasie Olimpiady w Turynie. Kiedy biegła po brązowy medal, większość nas, dziennikarzy oglądała konferencję prasową Platformy Obywatelskiej, która nie zostawiała suchej nitki na rządzie PiS z racji... braku medali w Turynie. A czy ktoś jeszcze pamięta złoty medal polskich koszykarek, których zwycięstw na Mistrzostwach Europy rozgrywanych w Polsce w 1999 roku nikt rozsadny nie pokazywał?

Przed naszymi piłkarzami ręcznymi dwa trudne mecze, mogą zostać mistrzami świata, mogą też wrócić bez medalu. Ale oni już są bohaterami. Potrafili wykorzystać minimalną szansę, daną im przez los. Grają do końca o wszystko, nie tylko o honor. Dlatego życzę im mistrzostwa jeszcze bardziej, niż zwykle. Żeby im i nam pozostał w pamieci turniej, w którym mieliśmy wszystko, ambicję, szczęście, umiejetności, wolę walki i... zwycięstwo. Takie wspomnienie bardzo nam się przyda, nie tylko w sporcie...