Pamiętam, kiedy w początkach naszej młodej demokracji pojawiły się próby gwałtownego przeszczepienia na nasz grunt nieswoich świąt byłem temu przeciwny. Ani Walentynki, ani Halloween nie budziły u mnie entuzjazmu. Potem kilka lat spędziłem w ojczyźnie owych świąt, moi synowie nie raz i nie dwa biegali poprzebierani razem ze swoimi rówieśnikami i krzyczeli "trick or treat". I wiecie co? Po latach, nadal jestem przeciw. Jeśli już miałbym przeszczepiać jakieś święto to to, którym nikt się u nas nie interesuje.

Już wyjaśniam. Amerykanie nie obchodzą Wszystkich Świętych, Halloween z niczym więc nie konkuruje, podobnie jak w innych anglosaskich krajach jest okazją do spotkań imprez i zabawy, która niekoniecznie musi być w najlepszym stylu. Ale to tamtejsza tradycja. A tradycje mają to do siebie, że budują wspólnotę i warto się w nich odnaleźć. A poza tym dzieci to uwielbiają.

Kiedy w 2011 roku Halloween wypadało krótko po ataku z użyciem wąglika, ludzie mieszkający na przedmieściach Waszyngtonu organizowali się tak, by ich dzieci chodziły tylko między ich domami i nie ryzykowały, że w cukierkach coś, ktoś im podrzuci. Rok później Halloween przypadał krótko po zatrzymaniu snajperów z Waszyngtonu. Po trzech tygodniach strachu miasto wyległo na ulice, by dać wyraz radości, że koszmar się skończył.

My też mamy swoją tradycję. Piękną, choć nie wesołą. Nie mamy potrzeby wyprowadzać kościotrupów, strzyg, czy wampirów na ulicę. Nie musimy na siłę zachęcać ludzi do zabawy w wigilię dnia, który od wieków jest dla nas święty. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że każdy kto w tym czasie przyjedzie do Polski i zobaczy te łuny nad cmentarzami, będzie potem za naszym sposobem obchodzenia pamięci zmarłych tęsknił. To jeden z najpiękniejszych obrazów naszej Ojczyzny.

Samo bieganie za cukierkami, czy nawet rzeźbienie w dyni nie zabije tej tradycji, sprawdziłem to na swoich synach. Tak samo jak tradycji Wielkanocy nie zabije amerykańskie szukanie w wiosennej trawie cukierków, czy toczenie jajka. A tradycji Bożego Narodzenia nie odbierze nam nawet szał zakupów. Ale świadome sączenie powiązanych z Halloween ideologii nie jest nam do niczego potrzebne, jest tylko małpowaniem cudzej tradycji. W Ameryce, dla dzieciaków biegających za cukierkami owa ideologia nie ma żadnego znaczenia. Dla nas tym bardziej.

Jeśli już miałbym chcieć przeszczepiać do Polski jakieś amerykańskie święto to raczej Thanksgiving, Święto Dziękczynienia. Święto ciepłe, przyjazne, okazję do rodzinnej wieczerzy, rodzinnych rozmów, podróży nawet na drugi koniec kraju, by choćby raz w roku spotkać się z rodzicami i dziadkami. Ale my od tego mamy naszą Wigilię, więc i bez przeszczepu sobie poradzimy.

PS. Muszę wracać do domu, bo na naszym osiedlu "ukonstytuowała" się podobno grupa maluchów i biega z okrzykiem "cukierek albo psikus". Wypada coś dla nich kupić...