Czy są szanse na trójwymiarową rewolucję w kinach? W Stanach Zjednoczonych toczy się właśnie w tej sprawie wielka awantura. Nie brak opinii, że może ona zdecydować o losach kina niemal tak samo, jak wprowadzenie kiedyś filmu dźwiękowego.

Tym razem chodzi o sam obraz, dokładnie o to, czy pozostanie dwuwymiarowy, czy też wreszcie przekroczy nową granicę i upowszechni się w postaci trójwymiarowej. Na razie, za oceanem, zaledwie 2 tysiace z blisko 40 tysięcy kin ma aparaturę do pokazywania filmów w trzech wymiarach. Problem w tym, kto zapłaci za odpowiednie wyposażenie kolejnych. Mimo, że przemysł filmowy ma za sobą rekordowy rok, a w bieżącym zapowiada się na dochody rzedu 10 miliardów dolarów, właściciele kin bardzo opornie decydują się na wyposażenie swych sal w kosztowne projektory i okulary dla widzów.

Tymczasem studia zainwestowały już w nowe, 3-wymiarowe projekty i teraz chcą, by na nich odpowiednio zarobić. Naciskają więc na sieci kin, by modernizowały sprzęt. Te z kolei nie mają pewności, czy ta technologia, nie doskonała wciąż, nie okaże się tylko przejsciową modą, która za chwilę przeminie. Prawdziwym testem okazał się ostatnio sukces filmu "Potwory kontra Obcy", nowej superanimacji DreamWorks, która przyciągnęła mnóstwo chętnych do przygody w trzech wymiarach, a tym, którzy nie znaleźli odpowiedniego kina, oferowała wersję klasyczną. W produkcji są "Avatar" Jamesa Camerona i czwarty Shrek, które mogą przechylić szalę na korzyść trzech wymiarów, jeśli tylko będzie je gdzie pokazać... Cóż niektórzy mówią co prawda, że wystarczy, że film będzie dobry, nie musi być ultranowoczesny, tyle że na początku lat 30-tych to samo w obronie niemego kina mówił Chaplin, a wszyscy wiemy co potem się stało...