„61 proc. mężczyzn jest zadłużonych, kobiety stanowią mniejszość” – mówi Agnieszka Salach z grupy KRUK, zajmującej się osobami z problemem nadmiernego zadłużenia. „Kobiety wieczorami siadają i zastanawiają się, które rachunki w pierwszej kolejności zapłacić. Racjonalnie patrzą na wydatki i sprawdzają, czy zapłacić rachunek za czynsz, czy kupić dziecku książki do szkoły” – tłumaczy gość „Dania do myślenia”.

REKLAMA

Tomasz Skory: Z badań na temat długów wynika, że od paru lat stopniowo spadają zasoby oszczędności, jakie Polacy mają do dyspozycji. To stwarza duże zainteresowanie, napór na tworzenie długów. Ich kwestia staje się coraz bardziej istotniejsza. Jak bardzo jesteśmy zadłużeni?

Agnieszka Salach: Łączna wartość zadłużenia, jaką Polacy mieli do spłaty na koniec pierwszego półrocza tego roku - to blisko 25 mld złotych.

To wielkość budżetowa - tyle kosztuje Program 500 plus.

Taką kwotę do spłaty miało blisko 400 tys. osób.

To wypada na jednego?

Nie liczyliśmy tego.

Czy my Polacy bardzo przejmujemy się długami? Czy raczej myślimy sobie: "To na później, jakoś to będzie, załatwimy, unikniemy".

Każdy z nas przejmuje się długami, czego dowodem może być zainteresowanie naszymi warsztatami, które organizujemy we współpracy z miejskimi Ośrodkami Pomocy Społecznej. Na warsztaty przychodzą osoby, które są już zadłużone, które chciałyby się dowiedzieć, jak gospodarować budżetem domowym.

Można nauczyć się spłacania długów? W gruncie rzeczy warsztaty mają temu służyć - doprowadzić do takiego efektu. Na czym mogą polegać? Trzeba zarobić masę kasy i oddać ją komuś, od kogo się pożyczyło - po co warsztaty?

Po to, aby ukazać - wydawałoby się - rzeczy banalne. Nie każdy z nas - jak się okazuje - kontroluje swój budżet i zestawia przychody z wydatkami. Mamy 5 typologii dłużnika, co wynika też z naszych badań ubiegłorocznych - każdy w inny sposób podchodzi do tematu zadłużenia.

Wymieńmy: zapominalscy, zadłużeni dla innych, którzy pożyczyli pieniądze dla kogoś bliskiego, beztroscy, zagubieni i unikający.

Najczęściej na naszych warsztatach są osoby zagubione, które mają niskie wykształcenie. Na ogół to osoby powyżej 30. roku życia, które nie wiedzą, jaki wykonać pierwszy krok, żeby zacząć wychodzić z długów. Bardzo często na pytanie: "Co zrobiłbyś, gdybyś popadł w zadłużenie albo jesteś już zadłużony - jaka byłaby twoja pierwsza myśl, co zrobić?" - grono osób odpowiada, że: "Pierwszą rzecz, jaką zrobiłbym, to zaciągnąłbym kolejne zobowiązanie". To prowadzi do powstania tzw. spirali zadłużenia...

To po prostu nieodpowiedzialność. Ci ludzie mają świadomość, że to jest nieodpowiedzialność?

Myślę, że nie są tego świadomi. Osoby zadłużone, kiedy pójdą do banku lub firmy pożyczkowej, żeby zaciągnąć kolejne zobowiązanie - najzwyczajniej go nie dostaną. Okaże się, że bank sprawdził nas w Biurze Informacji Kredytowej i w Biurze Informacji Gospodarczej. Okazuje się, że mamy same informacje dotyczące zadłużenia, więc nie możemy zaciągnąć ani kredytu ani pożyczki. Uciekają do innych instytucji albo osób i zaciągają chwilówki, albo proszą rodzinę - bo tak wynika z naszego ostatniego badania - najczęściej gdybyśmy prosili o pomoc, to prosilibyśmy najbliższą rodzinę.

Z badań wyszło, że kilkanaście procent ludzi - i to według siebie - ma pojęcie o finansach i przepisach. Jak te kilkanaście procent daje pogodzić się z tym, że prawie połowa uważa, że mimo to dajemy sobie radę z pilnowaniem budżetu domowego, nie popadamy w spiralę długów itd.? Przecież to się nie klei, to jest niemożliwe - nie mieć pojęcia o przepisach i finansach, budować budżet, pilnować go i nie wpaść w długi. Jak pani to tłumaczy?

Tylko 16 proc. naszych badanych zadeklarowało, że zna przepisy prawa.

Co nie znaczy, że zna.

40 proc. z kolei uważa, że potrafi planować domowy budżet, z czego - co ciekawe - aż 45 kobiet powiedziało, że są bardzo dobre w planowaniu budżetu.

Możliwe, że to prawda. Jestem gotów to przyznać - tak intuicyjnie.

Kobiety wieczorami siadają i zastanawiają się, które rachunki w pierwszej kolejności zapłacić. To są odpowiedzi deklaratywne. Z tego, co ja obserwuje - pomimo deklaracji, że potrafimy w 40 proc. badanych zapiąć budżet - okazuje się, że tak nie jest. W rozwiązywaniu problemów zadłużenia mnie rzuciła się w oczy niepewność i potrzeba znalezienia pomocy. Im młodsi ludzie, tym większa. Ci młodsi to ludzie w sile wieku - do 39 lat. Czyli mamy pokolenie niezaradnych, nieodpowiedzialnych ludzi, którzy są już rodzicami, ale nadal potrzebują pomocy z zewnątrz - jakiejś chwilówki albo pomocy kredytowej rodziców...

Czy udzielanie ludziom już zadłużonym pożyczek i kredytów jest racjonalne? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl