"Być może nie stworzymy kopii wątroby, nerki, serca, ale stworzymy coś genialnego, co będzie funkcjonowało identycznie. Może nawet lepiej, nie będzie się tak psuło" - mówi gość programu "Danie do Myślenia" w RMF Classic naukowiec dr Sylwia Borska z Uniwersytetu Wrocławskiego. Chodzi o drukowanie organów na drukarce 3D. "Tutaj tuszem są żywe komórki zawieszone w jakiejś substancji, a kartka to specjalna substancja, która naśladuje substancję międzykomórkową" - wyjaśnia Borska. Jej zdaniem "biodruk to jest alternatywa dla transplantologii". "Ryzyko odrzutu takiego przeszczepu minimalizuje się, bo organ jest jak własny" - dodaje gość RMF Classic. Zaznacza jednak, że "wszystkie osoby zaangażowane w drukowanie organów mają obawy”. "Spodziewają się, że już w najbliższym roku zaczną pojawiać się protesty. Protestujący będą chcieli, aby wprowadzić ustawę zakazującą drukowanie organów" - mówi dr Sylwia Borska.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Posłuchaj rozmowy Tomasza Skorego

Tomasz Skory: Pani, z niemałym zaangażowaniem, opisuje najnowsze doniesienia ze świata medycyny. Ja, kiedy o nich czytam, doznaje na przemian ataków nadziei, dumy z ludzkości, z nauki a z drugiej strony jeży mi się trochę włos na głowie, ze zgrozy. Człowiek nie jest pewien w sumie, czy chce wiedzieć, że gdzieś tam w laboratorium ktoś hoduje narządy ludzkie a tak się dzieje, prawda?

Dr Sylwia Borska: Można tak powiedzieć. Aczkolwiek nie do końca jeszcze.

Co więcej, pracuje się nad drukiem 3D takich organów, mięśni, skóry, naczyń krwionośnych. To się dzieje na zamówienie, tak? Można sobie zamówić takie rzeczy?

To nie jest takie proste, ponieważ nie ma jeszcze wydrukowanych całych organów...

...ale poszczególne tkanki...

Poszczególne tkanki oczywiście. Można zamówić fragment tkanki, głównie robią to firmy farmaceutyczne, duże koncerny, aby testować leki. Przede wszystkim poszło to w tym kierunku. Oczywiście jest to ogromny postęp, ponieważ aby testować leki na zwierzętach, czy też prowadzić badania kliniczne na ludziach, trzeba mieć zgodę komisji bioetycznej. To jest bardzo długotrwały proces, skomplikowany. W momencie, kiedy mamy żywą tkankę, możemy mieć takie warunki, jak naturalne i możemy testować leki, to szybciej można wdrożyć pewne substancje.

To na pewno upraszcza życie naukowców, lekarzy...

Upraszcza bardzo.

Na razie drukowane organy służą, tak jak pani mówi, do sprawdzania wpływu nowych leków na te organy.

Między innymi.

Serca, płuca, naczynia krwionośne, wątroby służą do czego? Do ćwiczeń na sucho? Dla operatorów?

Owszem, to też może być przyszłość, jeżeli chodzi o takie drukowane narządy. Coś w rodzaju pomocy naukowych dla przyszłych lekarzy. Ewentualnie do ćwiczeń dla chirurgów przed operacją, zwłaszcza skomplikowaną operacją. Takie sytuacje miały miejsce już wielokrotnie. Skomplikowane operacje naczyniowe, rozplątywanie naczyń. Rzeczywiście taka operacja wcześniej przeprowadzona w identycznych warunkach, bardzo dużo daje.

Czy drukowanie tkanek, to jest rzecz trudna, wymagająca bardzo specyficznych, zaawansowanych technologii, czy jest możliwa także w warunkach - nie szukając daleko - także polskich?

W polskich być może tak, ale na pewno nie w domowych. To nie jest tak, że kupujemy sobie drukarkę 3D i drukujemy dowolny przedmiot, w tym na przykład wątrobę, tak nie jest. To są specjalne drukarki, tutaj tuszem są żywe komórki, zwieszone w jakiejś określonej substancji. A kartkami jest specjalna substancja, która naśladuje substancję międzykomórkową. W związku z tym, to wszystko musi być w sterylnych warunkach oczywiście. To są specjalne drukarki, bardzo precyzyjne, dokładnie w tym celu tworzone. Takie najlepsze drukarki to są drukarki australijskie, oni tworzą genialne maszyny, które są bardzo precyzyjne.

Dojdzie do sytuacji, kiedy wydrukujemy sobie zdrową kopię własnego organu, który nie jest zdrowy?

Najwięksi wizjonerzy, ci którzy zajmują się drukowanie, są jakby guru w tej dziedzinie, czyli na przykład Gabor Forgacs, który założył firmę Organovo...

To ci, co sprzedają tkanki wątroby...

Tak, ci, którzy sprzedają wątrobę, fragmenty wątroby oczywiście, komercyjnie już w tej chwili i tym zarabiają na przyszłe ewentualne swoje projekty. Także to jest wszystko przemyślane. Oczywiście mają ogromne fundusze w porównaniu z polskimi. Zapytany na konferencji, która się ostatnio odbyła w Bostonie, właśnie dotycząca biodruku - "Kiedy i co zostanie wydrukowane jako pierwsze, jak pan myśli?" - powiedział "Być może nigdy nic".

To dziwne, spodziewałem się raczej entuzjazmu...

Ale to jest właśnie takie podchwytliwe, ponieważ powiedział coś innego, powiedział: "Być może nie stworzymy kopii, identycznej kopii wątroby, nerki, serca, ale stworzymy coś lepszego, stworzymy narząd, który nie będzie wyglądał tak samo, ponieważ jest to bardzo trudne, stworzenie właśnie takiego samego narządu, ale stworzymy coś genialnego, co będzie funkcjonowało identycznie, może nawet lepiej, nie będzie się tak psuło".

To już transhumanizm, bardzo podejrzane manipulowanie przy dziele boskim, jakim jest ciało człowieka...

Ja myślę, że jednak nie. To wszystko jest pod ogromną kontrolą. W takich firmach wszystko odbywa się oficjalnie, wszystko jest kontrolowane w najmniejszym szczególe. Poza tym tacy ludzie jak Forgacs współpracują z całym sztabem ludzi znanych na całym świecie, biologami, chemikami, fizykami, klinicystami, już nie mówiąc o całym zapleczu technicznym. Także to są naprawdę ogromne projekty, na to idą ogromne pieniądze.

A czy to jest jeszcze medycyna? A nie produkcja podzespołów?

To jest medycyna regeneracyjna. I właśnie inżynieria tkankowa, biodruk, to są takie wyzwania dla tej medycyny regeneracyjnej. To jest jakby alternatywa dla transplantologii.

Transplantologia to przeszczepianie tkanek jednego człowieka innemu człowiekowi..

Istnieje ryzyko odrzutu przede wszystkim, bardzo duże ryzyko, trzeba brać leki już do końca życia.

Jak drukowanie organów zostanie przyjęte w Polsce? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl