Tu Przysucha, tam przyducha - zrymowało mi się nagle, kiedy już obejrzałem uważnie najważniejsze przemówienia na Kongresie PiS i prawicowych koalicjantów w Przysusze pod Radomiem oraz podczas warszawskiej Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej. Czym jest Przysucha, a czym jest przyducha?


Przysucha - miejscowość na Mazowszu wybrana przez rządzące ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego na miejsce kongresu statutowego - to symboliczny punkt na mapie. Po pierwsze to ważny komunikat, że obecna władza nie skupia się wyłącznie na rozwoju metropolii, dbając w równym stopniu o cywilizacyjny awans polskiej prowincji, w ramach programu zrównoważonego rozwoju. To sygnał czytelny, rodzaj klarownej marketingowej strategii, plakatowego, pijarowskiego zabiegu. Przysucha to miejsce komfortowe dla Prawa i Sprawiedliwości. Partia Kaczyńskiego ma tutaj ponad 80 proc. poparcia.

Ja jednak w swoim cyklu gonzo-gnozo, w kolejnym odcinku mojego żarliwego kolażowego reportażu z najważniejszych bieżących wydarzeń, poszukuję innych, głębszych, skrytych znaczeń. To już inna warstwa zdarzeniowa, należąca do dziedziny metapolityki, w moim rozumieniu badającej symboliczne tło i hermetyczne odniesienia jawnych faktów.  W tym rozumieniu Przysucha nie jest miejscem przypadkowym  jeszcze z innego, mniej oczywistego na pierwszy rzut oka, powodu. Zastanawiająca jest nazwa miasta. Zagłębię się na moment w tę onomastykę, czyniąc z niej polityczny, czy raczej ideologiczny aspekt. Jak czytam w encyklopedycznym haśle, Przysucha "wymieniana była jako osada nad rzeką Radomką, powstała w bagnistej kotlinie, która często musiała być osuszana ,by móc stanowić miejsce zamieszkania". To znakomita alegoria programu Prawa i Sprawiedliwości, partii która manifestuje konieczność głębokich zmian, po latach sięgania dna przez poprzedników. Czy zatem nie możemy tego porównać do osuszania bagna, melioracji: tonącej w mroku, zabagnionej kotliny zwanej III Rzeczpospolitą?

Z kolei, rymująca się z Przysuchą, "przyducha" to stan zbiornika wodnego, bardzo niekorzystny dla żyjących w nim ryb. Polega on na znacznym niedoborze  tlenu rozpuszczonego w wodzie. Jak czytamy w wirtualnej encyklopedii: "W skrajnym przypadku może prowadzić do masowego wymierania zamieszkujących go organizmów korzystających z tlenu, (m.in. tzw. śnięcie ryb)". W mojej analizie metapolitycznej uznałem to zjawisko za metaforę warszawskiego partyjnego zjazdu PO. Nie chodzi tylko o łatwy rym: Przysucha/przyducha.  Charakterystyczne wydały mi się także objawy przyduchy, pojawiające się tak u ryb dotkniętych tą ekologiczną katastrofą, jak i u działaczy Platformy cierpiących na polityczne otępienie. Według hydrologów, w  początkowym stadium ryby zaczynają okazywać niecierpliwość i wykonują gwałtowne ruchy. Bardzo podobne symptomy można było zaobserwować u liderów największej partii opozycyjnej, po tym jak straciła ona władzę i pogrąża się w sondażach. Ryby szybko  podpływają  pod powierzchnię wody i poprzez tzw. "dzióbkowanie" łapczywie łapią powietrze. Grzegorz Schetyna podczas swego wystąpienia wyraźnie tracił partyjny oddech, musiał więc ciągle chwytać hausty politycznego tlenu, wyłącznie przez odniesienia do rywali. Dusząc się we własnym sosie, Schetyna co i raz się "zapowietrzał": PiS to, PiS tamto, PiS siamto! Przemówienie lidera Platformy Obywatelskiej trwało mniej więcej 30 minut. W tym czasie ponad 20 razy padło słowo PiS - obliczyli dziennikarze. Czyli nie było niemal jednej minuty, aby Grzegorz Schetyna nie wypowiedział w jakimś złym kontekście nazwy partii rządzącej. Ryba Platformy psuje się od głowy. 

Mógłbym podsumować to wystąpienie znanym przysłowiem. Wolę jednak jako pointę użyć bardziej odkrywczej, świeżej jak Bułhakowowski jesiotr, wersji powiedzenia autorstwa Ryszarda Petru. Ten wybitny lider Nowoczesnej i jeszcze wybitniejszy językoznawca ukuł bowiem - jak wiadomo - inny bon mot: "Głowa psuje się od góry." Psuje się góra głowy ryby PO wystająca z wody! Przyducha objawia się jednak nie tylko chorobowymi symptomami tej części rybiego ciała. Jak czytam w encyklopedycznej definicji: "skóra i skrzela bledną, pojawia się "mleczny śluz". Śliska jak śluz okazała się uwaga byłego szefa resortu zdrowia. Znany "Agent", przystojniak  Bartosz Arłukowicz oświadczył, (oświadczył się?) Polkom: "Wszystkim polskim kobietom chcę powiedzieć, że nie zostawimy Was samych z Jurgielem, Szyszką i Kaczyńskim". Niekiedy w przydusze następuje też  wytrzeszcz oczu. Zastanawiałem się, czy i mnie, nie daj Panie Boże, nie dotknęła przyducha Platformy. Bo też pojawił się u mnie "wytrzeszcz oczu", w reakcji na logikę wypowiedzi byłego ministra obrony z PO. "Nie jest zasługą rządu PiS, że pojawili się w Polsce amerykańscy żołnierze, to zasługa polskich żołnierzy!" - uznał Tomasz Siemoniak. W przydusze z czasem pojawia się ogólne osłabienie i utrata równowagi. Równowagę stracił zanurzony po płetwy w grząskiej mowie kolejny przedstawiciel ławicy Grzegorza Schetyny. "Będziemy gotowi posprzątać po rządach PiS" - wychynęły nad wodę usta Andrzeja Rzońcy, niesamowicie bystrego eksperta ekonomicznego PO, który na twitterze wsławił się nieznajomością liczenia punktów procentowych. 

"W Polsce PiS nie ma miejsca dla ludzi myślących inaczej" - przeczytałem tweet z wizerunkiem byłej premier Ewy Kopacz. Pomyślałem, że to faktycznie błąd Prawa i Sprawiedliwości, brak tolerancji dla ludzi "myślących inaczej".  Rozumiem, że chodzi tu przede wszystkim o Platformę Obywatelską. Obecna władza musi mieć precyzyjny plan, jak się zatroszczyć o jej działaczy, bo są coraz słabsi. I wcale nie chodzi tylko o sondaże. Warto wiedzieć, że "zmiany spowodowane niedoborem tlenu w wodzie powodują u ryb zmniejszenie odporności.  Z braku odpowiedniej przemiany materii i zwolnieniu całego cyklu metabolizmu są one narażone na szkodliwe działanie różnych toksycznych związków organicznych i nieorganicznych." Trzeba szybko znaleźć remedium na  toksyczne związki grubych i mniejszych ryb z PO z różnymi ośmiorniczkami i ośmiornicami. Nie wolno aż tak lekceważyć problemów toczących opozycję, tak jak to czyni PiS!   

Nadzieja w wybitnym lekarzu, politycznym ichtiologu, Zbigniewie Ziobrze, który w odróżnieniu od byłego premiera Jarosława Kaczyńskiego i obecnego wicepremiera Mateusza Morawieckiego, poświęcił gros czasu w swoim przemówieniu w Przysusze różnym rekinom kreatywnej finansjery oraz przeróżnym głębinowym stworom z reprywatyzacyjnego warszawskiego rowu mariańskiego PO. Co i raz wyciągane na powierzchnię, te fantastyczne organizmy, żyjące w ogóle bez tlenu, ulegają implozji, objawiając swe zamulone wnętrza. A nad tym wszystkim czuwała karykatura warszawskiej Syrenki, stołeczna prezydentka Hanna Gronkiewicz-Waltz. Takie to ciągle mamy polityczne elity w samorządach. Jednak nie chodzi tylko o politycznych liderów. Na przyduchę od dawna cierpi cała gromada różnych zmiennocieplnych kręgowców, które taplały się przez lata w ciepełku mętnej wody.  Wicepremier Jarosław Gowin podkreślił, że Polska potrzebuje elit, nowych elit, które nie wynoszą się ponad innych, ale chcą innym służyć. 

Pomyślałem, że to dobrze, iż te słowa padły także z tych ust. Gowin, który miał epizod pływania w jednej wodzie z obecnymi politycznymi rybeńkami łapczywie łapiącymi powietrze, na pewno zna je lepiej od innych. Podkreślam jednak raz jeszcze, nie chodzi jedynie o polityczne ławice dawnej władzy i samorządowy plankton, żerujący  na prowincji zbiór drapieżników drobniejszego płazu. W grę wchodzi cały chory polski ekosystem: dziennikarsko-profesorsko-prawniczo-celebrycki. To, co pozostało po poprzedniej "wymianie wody" w stawie w 1989 roku. Te wszystkie żarłacze, śluzice żywiące się padliną, drapieżne  piranie, oraz zwykłe flądry, wszystkie te gatunki, które nie tylko nie wyginęły w nowym roztworze, ale się jeszcze gwałtownie namnożyły.  A już bez metafor, znakomicie zdiagnozował to w Przysusze Jarosław Kaczyński : "Nie może być tak, że poglądy KPP-owców i polskich patriotów są równoważne". To prawda! Niech pogrobowcy Komunistycznej Partii Polski kiszą się we własnym środowiskowym sosie. Jakoś tak -zupełnie przez przypadek- zrymowała mi się ta wypowiedź z kolejną konstatacją byłego premiera. Kaczyński stwierdził, że nie ma sensu zajmować się przewidywalną do bólu "Gazetą Wyborczą". Święte słowa.- skomentowałem na twitterze. Bo po co mam marnować energię na "fejk&hejt"? 

Używam anglicyzmów, ale to obecnie jest bardziej uzasadnione. Z podobnymi barierami, intrygami, blokadami spotyka się bowiem obecny prezydent Stanów Zjednoczonych. Intrygujący wątek pojawił się w wywiadzie redaktora Michała  Rachonia z prezesem Jarosławem Kaczyńskim w TVP Info. Pytany o polskie szanse i nadzieje wiązane z nową amerykańską administracją, Kaczyński był realistyczny, zachował  trzeźwy osąd. Nie było w wypowiedzi byłego premiera żadnego nadmiernego optymizmu. Lider Prawa i Sprawiedliwości podkreślił, że w amerykańskiej dyplomacji pozostali wciąż ludzie z poprzedniego Obamowskiego rozdania.  W Departamencie Stanu USA wciąż są ludzie z ich "Sowy i Przyjaciół". Kaczyński zgodził się z tym porównaniem Rachonia. Trump jak PiS walczy ze "złogami"!        

Powtarzam, to kolejna batalia o elitę, na przekór dotychczasowym grubym rybom i rekinom finansjery, tak w USA , jak w Polsce.  Prezes partii rządzącej w naszym kraju nieprzypadkowo poświęcił wiele czasu polityce kulturalnej - dla narodu, wbrew (często) beztalenciom, pseudoartystom, którzy brutalnie, grubiańsko, atakują nasze wartości i tradycję. Zapowiedział też plan "lekcji estetyki" w Polsce. Bardzo istotny punkt! Bitwa o polską kulturę! Strategia połączona być może jeszcze  w tej kadencji z ulgami finansowymi dla artystów np. na prowincji. Trzeba wpuścić więcej powietrza do tego aferalnego akwarium. Należy  uporządkować ten brudny aquapark z rojeń Platformy, z zawiązanymi na supeł krętymi rurami dla naiwnych klientów, liczących, że sami się swobodnie poślizgają w tych tunelach klientelizmu, aż - ku wielkiemu zaskoczeniu - sami zostali szybko wyślizgani. Bardzo podoba mi się to akcentowanie roli polskiej prowincji. Bardzo wielu wybitnych polskich twórców, inżynierów, działaczy wywodziło się przecież spoza wielkich miast. Często ze wsi. Zaryzykowałbym nawet zdanie, że korzenie prawdziwej Polski, także dziś, są na głębokiej prowincji. To tam bije serce naszej kultury!       

Powtórzę: Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki to ludzie z samego centrum polskości! To się widzi i słyszy w argumentacji, zanurzeniu w tradycji oraz ich erudycji. "... Jak dłonie dwie złączone są pamięci nasze i miłości, a jeden tylko wspólny dom, który nade mną w tobie rośnie" -wicepremier Morawiecki, który powinien być tylko "człowiekiem Excella" przemawia do nas poezją Tadeusza Gajcego! Czy my potrafimy odczytać sens tej wielkiej, dobrej zmiany? Główny ekonomista naszego kraju, wizjoner gospodarczy nastawiony na innowacyjne technologie, nowoczesne wynalazki i cywilizacyjne rozwiązania, jednocześnie czerpie garściami z naszej najlepszej tradycji humanistycznej. Nie chcę, żeby zabrzmiało to zbyt górnolotnie w tym felietonie, tak do tej pory nasyconym ironią, ale to ciągłe odwoływanie się do literackich dzieł z bogatego polskiego zbioru to, według mnie, o wiele więcej niż tylko przerzucanie się cytatami. Poezja Gajcego, tak nowatorska, a jednocześnie tak mocno akcentująca swój patriotyczny, narodowy charakter, to właśnie ten metapoziom polityczny, który tak akcentuję w moim cyklu gonzo-gnozo, żarliwym, kolażowym reportażu z ważnych bieżących wydarzeń. Tadeusz Gajcy - tragiczna postać w naszej literaturze, bohater, który zginął jako żołnierz AK w Powstaniu Warszawskim, był redaktorem znakomitego miesięcznika "Sztuka i Naród". Bardzo bym sobie życzył, i tego też życzę nam Polakom, żeby Mateusz Morawiecki zapisał się w historii jako twórca polskiego paradygmatu ekonomicznego oraz "Sztuki Finansów i Narodu".  

Syn twórcy Solidarności Walczącej Kornela Morawieckiego, zapytał niby żartem, cytując sceptyków, dworujących sobie z jego ambitnej walki o nowoczesną Polskę: "Po co nam Centralny  Port Komunikacyjny, skoro jest we Frankfurcie? Zatem, po co giełda w Warszawie, skoro jest w Londynie? A po co PiS skoro jest CDU?" Morawiecki zadając to prowokacyjne pytanie, wyjaśnił z uśmiechem, że tylko sprawdza, czy działacze Prawa i Sprawiedliwości jeszcze go słuchają. Ja jednak nie odebrałem tego wyłącznie jako dowcipu. Przypomniałem sobie informację ujawnioną przez Pawła Piskorskiego, że niemieccy chadecy przekazywali pokątnie pieniądze KLD - pierwszej partii Tuska. Bycie swoistą filią ugrupowania zza Odry to wcale nie jest domena humoru. (Nie mówiąc o rosyjskich pieniądzach w reklamówkach dla komunisty Leszka Millera w latach 90.) Pojawiła się jeszcze jedna kwestia w wystąpieniu Mateusza Morawieckiego, mam wrażenie, też  nie odebrana całkiem poważnie przez zgromadzonych w Przysusze polityków Prawa i Sprawiedliwości.  "Polska nie jest krajem tak rozległym, jakbyśmy sobie życzyli" - te słowa jak żart przyjęto na sali. A Rzeczpospolita Międzymorza? - zapytałem. Przecież w związku z obecną polityką prezydenta Andrzeja Dudy, ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego oraz szefa MON-u Antoniego Macierewicza, jest duża szansa na poszerzenie oddziaływania naszego kraju w Europie Środkowej. Rodzą się nowe szanse, perspektywy rozwinięcia trafnej strategii w dyplomacji autorstwa świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. Jest to jednak bardzo trudne. Przed rządem PiS są ogromne wyzwania, ale także przeszkody, bariery, barykady, wilcze doły, pułapki, intrygi i zwykły sabotaż.

Mamy kulę u nogi po poprzednikach, jedziemy na rowerze, a jednocześnie musimy zmienić marynarkę i wiązać sznurowadła - tak w surrealistyczny  sposób, jak ze scenariusza filmu Luisa Bunuela, mówił o tej sytuacji obecnie rządzących  wicepremier Morawiecki. Wcześniej użył też innej bardzo obrazowej i bardziej optymistycznej metafory sportowej:  drużyna PiS ma wymagającego selekcjonera Jarosława Kaczyńskiego, a osiągnęła wynik cztery zero w PKB, przy bardzo tendencyjnych  sędziach. Ci sędziowie to nie są tylko recenzenci z PO, w opisie których minister rozwoju nawiązał do "Kordiana" Juliusza Słowackiego: "To dla nas sukno! dla nas! rozerwać je w sztuki!" Morawiecki trafnie zdiagnozował, że obecny rząd scala to sukno - Polskę. Jednak te wrogie grupy, które przeszkadzają polskiej władzy w reformowaniu kraju, które tylko czyhają na potknięcia, to także gremia międzynarodowe. Jeśli chodzi o Brukselę i różnych unijnych wścibskich drani, jest na nich skuteczny sposób.  Czy Polska już nie będzie na pasku Brukseli?- zapytałem na Twitterze po informacji  Morawieckiego, że rząd uszczelnił w systemie podatkowym więcej niż netto wyniosły unijne dopłaty. A jeśli chodzi o najbardziej wrogie obecnej patriotycznej władzy w Polsce państwo - Niemcy - odpowiedniego straszaka użył Jarosław Kaczyński: "Polska nie zrzekła się wojennych odszkodowań" . Na ten właśnie temat rozmawiałem ponad dwa lata temu z Grzegorzem Kostrzewą-Zorbasem

Warto przypomnieć sobie jego ustalenia... Trzeba, żeby Polacy w końcu wybili się na niepodległość. Przede wszystkim na niezależność myślenia. A żeby samodzielnie myśleć, trzeba wiedzieć. Wiedza to władza. Dlatego z taką nadzieją powitałem słowa  Morawieckiego:  zadbamy o cyfrową edukację młodzieży. Wicepremier, znów z niebywałą klasą i kulturą, nawiązał do tradycji Andrzeja Frycza-Modrzewskiego, wybitnego naszego renesansowego pisarza politycznego. Wynotowałem sobie cytat z pism naszego geniusza z przeszłych wieków: "By młodzieńce do wszelakich cnót i nauk ćwiczono". Najważniejsze jednak,  kto ich ćwiczy i będzie ćwiczył. Świetnie, że wicepremier Morawiecki nawiązał do niebywałego chamstwa "oświeconego" profesora Wojciecha Sadurskiego. Ta wyrocznia "Gazety Wyborczej", siedząc jak pseudo-Pytia na swoim salonowym trójnogu, zawyrokowała: "Mam największe pretensje do Kaczyńskiego, że z cynicznych powodów dał nieoświeconemu plebsowi poczucie dostępu do władzy".  Ja wolę z tym plebsem coś tam niby stracić, niż miałbym z tą "elitą" wszystko niby zyskać.