"Film kontroluje relacje międzyludzkie. Jeśli któregoś dnia ludzkość zjednoczy się w jedną, ogromną, globalną republikę, ruchome gadające filmowe cienie będą dyktować wszystkie sposoby rządzenia." Czy zgadniecie czyje to były słowa?

Czyżby to był Lenin, twórca rewolucyjnego aforyzmu, słynnej propagandowej dyrektywy, że "kino to najważniejsza ze sztuk"? Pudło!  A może Joseph Goebbels, przerażający mistrz nazistowskiej propagandy, który mianował się "mecenasem niemieckiego filmu"? Pudło, pudło! Bardzo przykre dla autorki tych słów, nękanej przez hitlerowskiego ministra propagandy.

Te przenikliwe, prorocze słowa wyszły bowiem spod pióra Polki - Poli Negri. Z ogromnym zainteresowaniem i rosnącym zdziwieniem przeczytałem książkę z zebranymi tekstami aktorki. Apogeum tego mojego pozytywnego zaskoczenia przypadło na sam koniec lektury, gdy chłonąłem jej niezwykłe przemyślenia zatytułowane "W kinie życie jest snem". To z tej książeczki pochodzą "orwellowskie" zdania o dyktaturze kina.         

Zaprosiłem do rozmowy autora zestawu tekstów "Pola Negri. Własnymi słowami". Z ogromną uwagą słuchałem Mariusza Kotowskiego. To właśnie ten reżyser, producent i choreograf działający w USA, autor wcześniejszej biografii Poli - polskiej legendy Hollywood - opracował zbiór autobiograficznych szkiców, esejów, utworów literackich sławnej aktorki kina niemego. Przy okazji uświadomiłem sobie, że w tym roku mija sto lat od debiutu kinowego Apolonii Chałupiec - bo takie było jej prawdziwe nazwisko - w filmie pt. "Niewolnica zmysłów".

Bogdan Zalewski: Pola Negri przemówiła "Własnymi słowami". Co ma nam ciekawego do powiedzenia ta niegdyś sławna, a dzisiaj troszkę już chyba zapomniana artystka?

Mariusz Kotowski: Informacje zawarte w tej książce pozwolą poznać głębiej Polę Negri jako kobietę, jako artystkę, jako człowieka, który mieszkał w tak wielu krajach. To jest jej spojrzenie na własne życie i sztukę aktorską. To jest bardzo ważna pozycja książkowa dla osób, które interesują się gwiazdami. Warto zapoznać się z różnymi tajemnicami jej biografii, tak jak ona ją widziała.  Zebrałem materiały, które Pola pisała do różnych gazet w Ameryce, opracowałem je i przygotowałem dla czytelników, aby mogli się zapoznać z różnymi okresami w jej życiu. Druga część publikacji zawiera jej książkę wydaną w 1928 roku w Paryżu w zaledwie dwustu egzemplarzach - o filmie i aktorstwie: "W kinie życie jest snem". Książka "Pola Negri. Własnymi słowami" zawiera również film zatytułowany "Żółty paszport" z 1918 roku, w którym Pola Negri kreuje wspaniałą rolę aktorską, więc można ją także obejrzeć.

Pola Negri to jest naprawdę pseudonim artystyczny. Właściwie nasza bohaterka nazywała sią Apolonia Chałupiec. Urodziła się w Lipnie. A na ile "lipna" jest ta jej autobiografia? Ile w niej blagi, przepraszam bardzo, "kreacji artystycznej", a ile tam jest prawdy?

Jeśli artysta pisze o sobie, to jest to najbliższe wyobrażeniu, kim chce być. Negri tak pisała, jak to widziała w danym czasie. Kreowała legendę o sobie, jako o gwieździe. Każdy z nas inaczej będzie ją widział, bo każdy z nas inaczej ją odbiera. Z jej opowieści można się dowiedzieć, że była bardzo silną osobowością, miała wielki talent, mądrość i intelekt.

A propos kreacji. Jej ojciec był słowackim, czy też węgierskim - jak się pisze- Romem. Cygańskie wątki często przewijają się w opowieści Poli Negri, ale już mocno wystylizowane, przedstawione w romantycznej konwencji. Czy to upozowanie mogło kryć jakieś jej kompleksy?

To nie jest kwestia jakichkolwiek kompleksów. Ona sobie doskonale zdawała sprawę, że to, iż jej ojciec był ze Słowacji i miał rysy cygańskie, pomagało jej w karierze. To było normalne dla osoby świadomej, gdzie występuje i że jest w takim biznesie, a nie innym. Ona sobie świetnie zdawała sprawę z tego, kim jest. To nie jest ukrywanie czegokolwiek. Każdy z nas wykorzystuje to, co jest najlepsze w życiu. To jest interesujące, jak ona to przekuwała na swoją korzyść. Świadczy to o tym, że była mądra.

Cygańskie wiodła życie. Lubiła swobodny styl artystycznej cyganerii. Czy ówczesna bohema była bardzo libertyńska? Przywołam plotkę o lesbijskich związkach Poli Negri z Margaret West. To prawda czy wymysły?

Myślę, że to nie jest prawda o ich seksualnych związkach. Wszystko to, w co publiczność jest w stanie uwierzyć, jest dobre dla artysty. Ona żyła z tą panią jako partnerką. Obie były już w średnim wieku i podjęły decyzję, że będą razem mieszkać, co w tamtym czasie było normalną rzeczą. Czasami kobiety, które nie mają mężów, wynajmują mieszkanie, żyją razem. Myślę, że one były bardzo zaprzyjaźnione. Czy Margaret West miała z nią jakiś układ, o którym się nie dowiemy? Na pewno był to mądry związek. A to jest chyba najważniejsze.  

Bardzo burzliwe w opisach Poli Negri były jej relacje uczuciowe i erotyczne z Rudolfem Valentino. Wymyśliła tę historię miłosną? Czytałem w słynnej książce "Hollywood Babylon" awangardowego reżysera Kennetha Angera, że Valentino był gejem.                                   

To się kreuje dla reklamy. I pewnie ktoś to wymyślił, że Valentino był gejem, że Negri była lesbijką, czy inne rzeczy, żeby dobrze sprzedać materiały. Oni sami o tym nie wiedzieli, ktoś inny to wymyślał. Tak to się kręciło kiedyś, kręci się i  dzisiaj. To są wymysły, plotki, to nieprawda.

Dzisiaj powiedzielibyśmy, że Pola Negri bardzo dbała o swój image, była mistrzynią pijaru. Na ile te jej związki miłosne z gwiazdami tamtej epoki - z Charliem Chaplinem, z Rudolfem Valentino - były jej świadomą strategią marketingową, elementem kreacji wizerunku?

Na jakimś poziomie to były działania wizerunkowe, ale jest też inny  poziom - ten, na którym Pola Negri żyła. I na tym poziomie ona spotykała takich właśnie ludzi, bardzo bogatych, ważnych. Miała romanse, bo na każdym poziomie się istnieje i ona istniała także na tym. Romansowała z politykami, ze sławnymi mężczyznami.

Na przykład z Albertem Einsteinem.

Ona się z nim bardzo przyjaźniła. Nawiązała znajomość z nim,  kiedy w 1933 roku była w Palm Springs. Ona była bardzo inteligentną kobietą, więc mężczyźni mądrzy i wielcy, władcy, bogacze chcieli mieć taką interesującą kobietę w życiu. Nie dziwi mnie to, że ona była związana tak często w różnych miejscach na świecie, z różnymi ważnymi mężczyznami.

Te jej wspomnienia o licznych romansach, o małżeństwach czyta się bardzo dobrze, jeśli się przyjmie konwencję melodramatyczną, styl epoki, stylistykę kina niemego, inaczej to brzmi troszkę kiczowato. Zgodzi się pan ze mną?

Ja nie mam takiego wrażenia. Kiczowato? Ale w jakim sensie?

Dzisiaj byśmy raczej powiedzieli, że to jest kamp, stylistyka kampu (zamiłowanie do przesady i sztuczności). "Kamp" pochodzi od francuskiego slangowego terminu "camper", który oznacza "pozować na kogoś, zachowywać się w przesadzony sposób" - przypis B.Z.).

To było jej spojrzenie. Ona była bardzo melodramatyczna. To była przecież aktorka dramatyczna i to się udzielało jej w życiu. Kiedy czytamy te wspomnienia, zdajemy sobie sprawę, że to był ktoś bardzo emocjonalny. Myślę, że ona chciała taka być, więc w ten sposób pisała. A publiczność ją kochała i akceptowała. Bo tak naprawdę chcemy mieć różne rzeczy. A to było i jest bardzo unikatowe. Niewiele osób, niewiele aktorek pisze w ten sposób.

Pola lubiła się snobować na arystokratkę, mimo że pochodziła z biednej rodziny. Nie śmieszy pana troszkę ta poza kobiety podpisującej się jako "Apolonia hrabina Dąmbska Chałupiec"?

Kiedy się stajesz hrabiną czy hrabią, to używasz odpowiedniej nazwy. Jeśli została hrabiną czy później księżną, no to była tą  księżną i hrabiną. I to jest wszystko. Nie mogę odpowiedzieć, czy to mnie  śmieszy, czy nie śmieszy. Bo nie chodzi o osobę z ulicy, która jest nikim, tylko o kobietę będącą na jakimś poziomie, która może się stać hrabiną, i zdaje sobie z tego sprawę.

Ten świat arystokratyczny nie bardzo jej odpowiadał, prawda? Wolała środowisko artystyczne, aktorskie.

Ona je wybrała później. Nie chciała być z mężem. Wybrała sztukę, która w jej życiu była bardzo ważna. Podejmowała różne decyzje, które miały ogromny wpływ na to, jak jej losy się toczyły, i że się toczyły. Mogły się skończyć w Sosnowcu, w Warszawie albo w Berlinie. A cały czas szły do przodu, szły w różnych kierunkach. Bardzo fascynujące jest jej życie.

Negri była świetnie wykształcona. Nie mówię tylko o przygotowaniu aktorskim, tanecznym, scenicznym. Mówię też o znajomości języków obcych, a także o wielkiej kulturze słowa. To widać w tych jej literackich utworach, o których pan już mówił, opublikowanych w książce "Pola Negri. Własnymi słowami". Dla mnie to były zaskakująco sprawnie napisane, filozoficzne i surrealistyczne utwory.

Te materiały pokazują nam i pozwalają zrozumieć, że to był ktoś bardzo wyjątkowy, ktoś kto posiadał wiedzę. To nie było tak, że ona sobie tam - ot tak - opowiada. Jest tam głębia. Ona rozumiała to, o czym mówiła. Nawet jeśli to dla nas nie jest od razu zrozumiałe, to po kilkakrotnej lekturze jesteśmy w stanie zrozumieć to tak, jak ona to rozumiała. Bardzo filozoficzne miała spojrzenie na świat, na sztukę aktorską, na to, co się dzieje wokół pisania scenariusza, reżyserii, aktorstwa. To jest bardzo interesujące zwłaszcza, kiedy zdamy sobie sprawę, że ona to napisała w 1928 roku. Dlatego tylko poświęciłem tak dużo czasu, żeby złożyć tę książkę. Zdawałem sobie sprawę, że to bardzo ważny materiał historyczny, który nie powinien być zapomniany.  

Jak pan już wspomniał, do książki dołączony jest niemy film z Polą Negri pt. "Żółty paszport", nakręcony podczas I wojny światowej w Warszawie. Powiem szczerze, że z równym zainteresowaniem obejrzałem rolę Negri i rolę, jaką w tym obrazie odegrała architektura starej żydowskiej dzielnicy Warszawy. To jest unikatowe dzieło w podwójnym sensie tego słowa.

To bardzo interesujące, bo ten film nagrywany był w Warszawskim Getcie. Mamy więc okazję obejrzenia Warszawy z 1918 roku. To bardzo ciekawe doświadczenie. Jej występ jest bardzo dobry. Negri gra bardzo mocno. Możemy zdać sobie sprawę, że  mamy do czynienia z kimś bardzo wyjątkowym. Gra ciałem, używa gestów, spojrzeń. To bardzo, bardzo piękne.

Bardzo panu dziękuję za tę rozmowę.

Dziękuję serdecznie.